Nałęcz: nie potrzebujemy Piłsudskiego

Nałęcz: nie potrzebujemy Piłsudskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
nalecz.org
- Polska cieszy się suwerennością i możliwością decydowania o swoim losie w stopniu, jakiego nie znała od kilkuset lat – mówił dziś Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta do spraw historii i dziedzictwa narodowego. – To prawda, że część naszej suwerenności scedowaliśmy na dwa potężne organizmy, Unię Europejską i NATO, ale dzięki temu możemy czuć się w pełni bezpieczni – dodał.
Według profesora Nałęcza, „w epoce globalizacji ekonomicznej, kulturalnej czy zmian klimatycznych żadne państwo nie jest w pełni suwerenne". Dodał, że jedynymi państwami, które obecnie spełniają dziewiętnastowieczne kryteria niepodległości, są tylko Korea Północna i Iran. – Nie jest też tak, że wyrzekamy się czegoś na rzecz Unii, przecież jesteśmy jej częścią, co gwarantuje realizację naszych interesów – tłumaczył Nałęcz.

„Suwerenność to nie samotność"

Zapytany o to, czy Polska nie była bardziej suwerenna w dwudziestoleciu międzywojennym, profesor Nałęcz przyznaje, że wówczas byliśmy mniej uzależnieni od wspólnoty międzynarodowej. Nie wiązało się to jednak z większym bezpieczeństwem, co pokazał tragiczny w skutkach dla Polski wybuch II Wojny Światowej. – Suwerenność nie może być rozumiana jako samotność – podkreślił Nałęcz.

W opinii profesora o niezawisłości w tej chwili najbardziej decyduje „świadomość, spoistość i energia narodowa". Rośnie także znaczenie gospodarki jako fundamentu niezależności. Mimo tego, przy ocenie znaczenia dla tworzenia suwerenności, Nałęcz postawił ekonomię w drugim rzędzie względem kultury narodowej.

II czy III Rzeczpospolita?

Profesor Nałęcz zestawił osiągnięcia dwudziestolecia międzywojennego z dorobkiem III Rzeczpospolitej. Zwrócił uwagę na ogromne wyzwanie, przed jakim stały rządy dwudziestolecia międzywojennego. Polacy musieli wówczas połączyć ze sobą trzy różnie rozwinięte części kraju. Nałęcz podkreślił, że rządzący podołali temu zadaniu, osiągnęli unifikację gospodarczą i rozwinęli przemysł. Porównał reformy finansów publicznych przeprowadzone przez Władysława Grabskiego z tymi, które prowadził w latach 90. Leszek Balcerowicz. – Jeśli popatrzy się na stopień zamożności, awans cywilizacyjny, na mobilność społeczną, osiągnięcia obecnego 21-lecia są większe – dodał Nałęcz. – Porównania są ahistoryczne, bo żyjemy w znacznie szczęśliwszych czasach. Nasi dziadowie mieli ostro pod wiatr, nam wieje wiatr w żagle – podkreślił profesor.

„Nie musimy słuchać tylko Chopina"

Według Nałęcza, w Polsce nie ma kryzysu patriotyzmu. Przypomniał, że dyskusje o niepatriotycznych wzorcach zachowań toczono także w latach 30. – Dziś lokowałbym patriotyzm głównie w sferze kultury, choć to nie znaczy, że mamy słuchać tylko Chopina - dodał profesor. Zapytany o „wojny polsko-polskie", powiedział, że biorą się one z poczucia komfortu. O ile w latach 20. Polacy potrafili ze sobą współpracować z powodu bardzo trudnej sytuacji kraju, o tyle w latach 30. zaczęły się coraz ostrzejsze spory i dyskusje. Podobny mechanizm działa teraz, chociaż w trochę inny sposób. – Teraz obywatelskie zakorzenienie władzy w społeczeństwie jest głębsze, a w życiu publicznym bierze udział znacznie więcej Polaków. Funkcjonujemy w tak stabilnej rzeczywistości, że możemy się bawić zapałkami, bo nie ma w pobliżu substancji łatwopalnych – mówił Nałęcz.

Zapytany o to, czy Polska potrzebuje nowego marszałka Piłsudskiego, Nałęcz zaprzeczył. – Uchowaj nas, Boże. Potrzebujemy różnych rzeczy, ale zamachu majowego na pewno nie. Ani Brześcia – podkreślił profesor.

mb, „Dziennik Gazeta Prawna"