"Komorowski zhańbił siebie i jedno z najważniejszych odznaczeń"

"Komorowski zhańbił siebie i jedno z najważniejszych odznaczeń"

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Wikipedia) 
Dawni białostoccy opozycjoniści uważają, że prezydent Bronisław Komorowski "zhańbił" jedno z najważniejszych polskich odznaczeń, przyznając je białostockiemu prawnikowi Zbigniewowi Pannertowi. Chodzi o to, że jako prokurator oskarżał on w procesach działaczy opozycji. W poniedziałek skierowali do prezydenta Komorowskiego list otwarty w tej sprawie.
24 stycznia prezydent odznaczył Zbigniewa Pannerta, w przeszłości prokuratora, potem sędziego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za "wybitne zasługi w działalności publicznej na rzecz sądownictwa powszechnego". Pannert swoją karierę zawodową zakończył na  stanowisku prezesa Sądu Apelacyjnego w Białymstoku. Obecnie jest na emeryturze.

"Zbigniew Pannert w okresie stanu wojennego był prokuratorem usłużnym wobec władz komunistycznych" - napisali tymczasem, w  skierowanym w poniedziałek do prezydenta liście dawni opozycjoniści, skupieni w  organizacji Klub Więzionych, Internowanych, Represjonowanych (WIR) w  Białymstoku. Przypominają, że na podstawie aktów oskarżenia przygotowanych przez Zbigniewa Pannerta, sąd skazał dwóch działaczy "Solidarności": Lecha Kraszewskiego i Ryszarda Szczęsnego.

"Prezydent się zhańbił"

Przewodniczący klubu WIR Krzysztof Wasilewski powiedział, że autorzy listu chcą jedynie zwrócić uwagę prezydentowi, by z większą starannością wybierał osoby, które otrzymują ważne państwowe odznaczenia. Jest dla działaczy klubu - jak mówił -  "oczywiste", że moralna ocena odznaczenia Zbigniewa Pannerta jest w  ocenie publicznej jednoznacznie zła. - Przypominamy panu prezydentowi, że zhańbił siebie, zhańbił order drugi co do ważności w Rzeczypospolitej Polskiej - powiedział Wasilewski.

Działacze Klubu WIR przypominają, że Zbigiew Pannert żądał kary trzech lat więzienia dla  Lecha Kraszewskiego za ulotkę ze słowami: "Uwolnić więźniów politycznych", które napisał w obronie swoich kolegów. Był aresztowany w czasie próby jej powieszenia. - To jest nadgorliwość, nadgorliwość i jeszcze raz nadgorliwość - powiedział Wasilewski. Sąd taką karę wymierzył, Kraszewski wyszedł z więzienia po odbyciu połowy kary.

"Panie Prezydencie. Wielki Mistrzu Orderu Odrodzenia Polski. To  na Panu i tylko na Panu ciąży obowiązek straży Honoru Orderu Odrodzenia Polski. Z goryczą stwierdzamy, że nie dopełnił Pan jako Prezydent i Wielki Mistrz Orderu obowiązku strzeżenia Jego Honoru. Nic nie może Pana usprawiedliwić" - napisano w liście do prezydenta.

"Prezydent zaufał ministrowi"

Doradca prezydenta prof. Tomasz Nałęcz, pytany o tę sprawę, powiedział, że nie może komentować listu, którego treści nie zna. - Mogę tylko powiedzieć, że pan prezydent zaufał wnioskowi pana ministra sprawiedliwości - dodał Nałęcz. Prezydencki doradca zaznaczył, że Kancelaria Prezydenta nie ma możliwości sprawdzania i weryfikowania wszystkich wniosków o odznaczenia. - Kancelaria nie dysponuje środkami, żeby zastępować wnioskodawców i przeprowadzać weryfikację na własną rękę w każdym przypadku - podkreślił.

Nałęcz oświadczył też, że akceptując wniosek o odznaczenie Pannerta autorstwa ministra sprawiedliwości, prezydent nie miał tych informacji o przeszłości prawnika z lat 80, którymi dzisiaj dysponujemy. - Pan prezydent zawsze ufa, że wnioskodawcy starannie te wnioski przygotowują, eliminując sytuacje, które nie są zgodne z takim wnioskiem, nie odpowiadają powadze takiego wniosku - zaznaczył Nałęcz i dodał, że kiedy z inicjatywą odznaczenia występuje Bronisław Komorowski, to wtedy urzędnicy prezydenckiej kancelarii sami przygotowują starannie weryfikację takiego wniosku.

Także biuro prasowe Kancelarii Prezydenta podało w komunikacie, że prezydent nadał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski Pannertowi na wniosek ministra sprawiedliwości, w związku z obchodami dwudziestolecia istnienia sądownictwa apelacyjnego w Polsce. "Należy podkreślić, iż po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 11 maja 2007 r. przed podjęciem decyzji o nadaniu odznaczenia państwowego, prezydent nie ma możliwości w każdym przypadku występowania do prezesa IPN - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu - o przekazanie informacji na temat istnienia w katalogu Instytutu dokumentów, które mogłyby mieć wpływ na podejmowane decyzje" - czytamy w komunikacie.

O sprawie wie IPN

Sprawy, o których mówią dawni działacze opozycji, pojawiają się w  materiałach Instytutu Pamięci Narodowej. W 2003 roku w ogólnopolskim wydawnictwie dotyczącym stanu wojennego, z  publikacjami dotyczącymi sytuacji w poszczególnych regionach kraju, opisana została sprawa dotycząca Lecha Kraszewskiego, choć nazwisko oskarżającego go prokuratora tam nie pada. Kopia ulotki, której proces dotyczył, jak również sentencja wyroku, znajdują się za to w przygotowanych przez IPN dla szkół materiałach edukacyjnych o stanie wojennym.

Kilka lat temu WIR przekazał oddziałowi IPN w Białymstoku listę miejscowych prawników, którzy w ocenie działaczy organizacji, byli dyspozycyjni wobec poprzedniego systemu. Jak poinformowano w białostockim Instytucie, Zbigniewa Pannerta na tej liście nie ma.

Z samym sędzią nie udało się PAP w poniedziałek skontaktować. Kilka lat temu, gdy w prasie pojawiły się informacje o jego niechlubnej prokuratorskiej przeszłości, mówił, że nie jest bohaterem, ale starał się zachowywać przyzwoicie. - Żadna władza mi dyrektyw nie wydawała. Jeżeli byłem dyspozycyjny to dlatego, że znajdowałem się w określonym świecie prawa, które wówczas obowiązywało. Wtedy moim obowiązkiem było realizowanie tego prawa -  powiedział w 2005 roku w wywiadzie dla regionalnej "Gazety Współczesnej".

zew, PAP