Sprawa Marczuk: prokuratura sprawdzi CBA

Sprawa Marczuk: prokuratura sprawdzi CBA

Dodano:   /  Zmieniono: 
Weronika Marczuk (fot. Wikipedia) 
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga sprawdza czy CBA nie przekroczyło swoich uprawnień prowadząc sprawę Weroniki Marczuk. Wątek ten badany jest na razie w ramach śledztwa dotyczącego książki - wywiadu z byłym agentem CBA Tomaszem Kaczmarkiem.
W ubiegłym tygodniu prokuratorzy otrzymali materiały od warszawskiej prokuratury okręgowej. - Dotyczą one ewentualnego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy CBA - oświadczyła rzeczniczka praskiej prokuratury Renata Mazur. Materiały wyłączono z zakończonego w styczniu umorzeniem śledztwa w sprawie płatnej korupcji, której miała dopuścić się Weronika Marczuk. Celebrytka podejrzana była od 2009 r. o powoływanie się na wpływy oraz żądanie i wzięcie łapówki za  pośredniczenie w korzystnym rozstrzygnięciu procesu prywatyzacyjnego Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Miało chodzić w sumie o 450 tys. zł, z których - według CBA - miała przyjąć pierwszą transzę 100 tys. zł. Groziło jej do 8 lat więzienia. Prokuratura nie stwierdziła jednak przestępstwa, bo według niej Marczuk nie powoływała się na wpływy - ani w  WNT, ani w Ministerstwie Skarbu Państwa.

Zawiadomił adwokat Sawickiej i Marczuk

CBA zatrzymało Marczuk we wrześniu 2009 r., a działania wobec niej prowadził m.in. agent Tomasz Kaczmarek, znany jako "agent Tomek". Sprawa Marczuk została poruszona w książce - wywiadzie z Tomaszem Kaczmarkiem. W styczniu prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wszczęła śledztwo w sprawie ujawnienia tajemnicy państwowej i służbowej, jej bezprawnego wykorzystania oraz  rozpowszechniania wiadomości ze śledztwa przeciw Weronice Marczuk w tym wywiadzie. - Po otrzymaniu wyłączonych materiałów dotyczących ewentualnych nieprawidłowości w działaniu CBA, prokuratorzy zdecydowali, że będę one badane właśnie w tym śledztwie - powiedziała Mazur.

Za ujawnienie i wykorzystanie tajemnicy państwowej Kodeks karny przewiduje karę od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia, a za ujawnienie tajemnicy służbowej - do trzech lat. Za  rozpowszechnianie bez zezwolenia wiadomości ze śledztwa grozi do dwóch lat więzienia. O możliwości przestępstwa zawiadomił organa ścigania adwokat Beaty Sawickiej i Weroniki Marczuk, które agent rozpracowywał jako podejrzewane o korupcję.

Kaczmarek w wywiadach promujących książkę zapewniał, że nie ujawnił żadnych tajemnic. Mówił, że bronił się przed "frontalnym atakiem" niektórych dziennikarzy oraz pomówieniami obu kobiet, czego nie mógł robić jako funkcjonariusz. W grudniu 2010 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił wniosek adwokata Marczuk o zakaz rozpowszechniania książki agenta Tomka. Adwokat złożył zażalenie na tę decyzję, której powodem był fakt, że książka jeszcze wtedy się nie  ukazała, a "wniosek oparto na cytatach z mediów".

W procesie sądzonej za korupcję byłej posłanki PO Sawickiej Kaczmarek zeznawał latem jako tzw. świadek anonimowy - do sądu przychodził w kominiarce, zeznawał za zamkniętymi drzwiami. Na potrzeby tej sprawy był zwolniony z "obowiązku zachowania tajemnicy państwowej". - Zeznania świadka anonimowego, włącznie z nagraniami jego głosu, są nadal objęte klauzulą tajności -  powiedział rzecznik SO sędzia Wojciech Małek.

Agent został incognito

Sąd w sprawie Sawickiej oddalił wniosek obrony o odebranie agentom CBA statusu świadków incognito. Obrońcy zaskarżyli już do Trybunału Konstytucyjnego przepisy dotyczące takich świadków. Chodzi o to, że taki status (wizerunku ani danych świadka incognito nikt poza sądem i prokuratorem nie może poznać) może nadać jedynie prokurator i tylko prokurator może taki status uchylić. W procesie Sawicka zeznała, że "Tomek" prowokował ją do zachowań, które dziś kwalifikowane są jako korupcyjne. Sąd oddalił wniosek obrony o powołanie na świadka psychologa, który miałby ocenić, czy agent "rozkochał w sobie Sawicką". Sąd podkreślił, że legalność działań CBA będzie oceniana w tym procesie, bo jeśli działania agentów "zamiast proponowania określonych zachowań okazałyby się podżeganiem do nich", należałoby uznać, że jest to nielegalne.

zew, PAP