Według Komorowskiej najpierw rodziny będą przy brzozie, w którą uderzył TU-154 M. W planie - mówiła - jest też podejście do wraku samolotu, ale - jak zaznaczyła - jest on teraz dowodem w sprawie i polskie służby dyplomatyczne walczą o to, żeby rodziny mogły do niego podejść. - Od wraku przejeżdżamy - nie przechodzimy - do miejsca katastrofy, tam będą uroczystości, nabożeństwo ekumeniczne - dodała. Zaznaczyła, że nie będzie tam polityków, jedynie prezydentowa Anna Komorowska, która patronuje pielgrzymce. Ona i przedstawiciel rodzin ofiar zabiorą głos podczas uroczystości na miejscu katastrofy.
Następnie ma odbyć się symboliczna uroczystość polegająca na odczytywaniu nazwisk ofiar katastrofy. Na cześć każdej z ofiar żołnierze, przy dźwięku wojskowych werbli, będą nieść płonący znicz. Znicze ostatecznie utworzą krzyż. - Jak stamtąd odejdziemy, pozostawimy płonący krzyż - mówiła Komorowska. Była też pytana o ideę budowy pomnika ofiar katastrofy. Według niej pomnik mógłby powstać w okolicach Krakowskiego Przedmieścia, niekoniecznie przed Pałacem Prezydenckim. - Obawiam się, że jeżeli pomnik nie stanie przed Pałacem Prezydenckim, w miejscu, w którym stał krzyż, to i tak ta grupa, która najgłośniej woła o pomnik na Krakowskim Przedmieściu, nie będzie usatysfakcjonowana - zaznaczyła.
I dodała: - Chciałabym pomnika, nie po to, żebym sama mogła tam pójść albo, żeby demonstracje mogły tam pójść. Chciałabym pomnika, żeby za 30 lat, jak będzie szła mama z dzieckiem Krakowskim Przedmieściem, żeby mogła zatrzymać się w miejscu, gdzie będzie tablica, czy pomnik, gdzie będzie krótka historia tego, co się stało, żeby to dziecko mogło przeczytać, że 10 kwietnia 2010 roku itd. Żeby to było miejsce mijane spokojnie, w skupieniu. - I moim zdaniem można z tym poczekać. Nie mam takiego poczucia, że to się musi stać natychmiast - podkreśliła.pap, ps