Krzysztof M., oskarżony o zaplanowanie napadu na Kredyt Bank, od początku kalkulował śmierć wszystkich osób, które pracowały tego dnia.
W czwartym dniu procesu o napad i zamordowanie czterech osób w warszawskiej filii Kredyt Banku, wyjaśnienia składa Krzysztof M., "mózg skoku".
Pracował on jako ochroniarz w tej filii banku i znał wszystkich jej pracowników. To przesądziło o losie ochroniarza i czterech kasjerek, które pracowały tego dnia. Według prokuratury i samych oskarżonych - planując napad oskarżony z góry założył, że wszyscy obecni w banku muszą zginąć, by żaden ze sprawców nie został rozpoznany. Twierdził tak składając zeznania m.in. główny oskarżony Grzegorz Sz.
3 marca 2001 roku, gdy doszło do napadu, dyżur przypadał właśnie Krzysztofowi M. Zamienił się on jednak z innym ochroniarzem Stanisławem Wóltańskim.
"Wiedział, że ma zginąć, wystawił go na śmierć" - mówi oburzona wdowa po ochroniarzu.
em, pap
Pracował on jako ochroniarz w tej filii banku i znał wszystkich jej pracowników. To przesądziło o losie ochroniarza i czterech kasjerek, które pracowały tego dnia. Według prokuratury i samych oskarżonych - planując napad oskarżony z góry założył, że wszyscy obecni w banku muszą zginąć, by żaden ze sprawców nie został rozpoznany. Twierdził tak składając zeznania m.in. główny oskarżony Grzegorz Sz.
3 marca 2001 roku, gdy doszło do napadu, dyżur przypadał właśnie Krzysztofowi M. Zamienił się on jednak z innym ochroniarzem Stanisławem Wóltańskim.
"Wiedział, że ma zginąć, wystawił go na śmierć" - mówi oburzona wdowa po ochroniarzu.
em, pap