Migalski: Arłukowicz nie chciał się ześwinić

Migalski: Arłukowicz nie chciał się ześwinić

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Migalski (fot. Wikipedia) 
Raz sprawdzona metoda, została zastosowana po raz wtóry. Osłabienie lewicy jest oczywiste, a to oznacza, że w przypadku współtworzenia rządu przez PO i SLD po wyborach, ta druga partia będzie miała mniejsze prawo do domagania się stanowisk – napisał na swoim blogu eurodeputowany Marek Migalski i dodał: - Oddano więc dzisiaj jeden urząd podsekretarza stanu i jakieś miejsce na listach PO w zamian za utrzymanie w rękach Platformy najważniejszych ministerstw po wyborach.
Tymi słowami Migalski skomentował odejście Bartosza Arłukowicza z SLD i zasilenie szeregów rządu Donalda Tuska. Migalski, mimo że przyznał iż Arłukowicza zna i lubi, podszedł do sprawy politycznego transferu posła w sposób pozornie bezemocjonalny, dokonując analizy zysków i strat. – Jakie zyski ma z tego transferu PO? Ogromne - wzrastająca w siłę lewica traci jedną z najbardziej znanych i najbardziej lubianych twarzy, a Platforma uzyskuje tytuł do pokazywania, że jest otwarta na wartości i ludzi lewicy – pisze. – Nie wiem, na ile odejście Arłukowicza zaszkodzi SLD (czy będzie to 1 proc., czy może 2 lub 3), ale jedno jest pewne - obniży wynik lewicy, a tym samym osłabi jej pozycje negocjacyjne po 23 października – dodaje.

Napieralski wciąż liczy na Arłukowicza

Tusk zabrał Arłukowicza Sojuszowi

 Europoseł uważa, że znacznie mniejsze niż Platforma korzyści wyciągnie sam Arłukowicz. – Z jego punktu uwiedzenia ta operacja nie wygląda już tak różowo i jest obarczona dużym ryzykiem politycznym. Dostaje nic nie znaczące stanowisko i pewnie nic nie zdąży zrobić do wyborów – ocenia. – Na pewno obiecano mu dobre miejsce na liście PO w Szczecinie, ale nikt nie dał takich gwarancji na piśmie, a wiec zawsze może się okazać, że na przykład obiecana jedynka zostanie ostro oprotestowana przez lokalnych działaczy i premier, nolens volens, będzie musiał się ugiąć – pisze polityk.

Żelichowski: Arłukowicz miał problemy w SLD

"Arłukowicz sprzedał się zbyt tanio"

Jego zdaniem, dla Arłukowicza byłaby to sytuacja dość trudna, bo z jednej strony mógłby stracić starych wyborców, z drugiej nie zdążyć zyskać nowych.W swojej analizie Migalski posuwa się jeszcze dalej i wybiega w przyszłość. – Jeśli doszłoby do koalicji rządowej PO- SLD, to Bartek będzie jej pierwszą ofiarą, bowiem Napieralski nie zaakceptuje obecności "zdrajcy" w jednym rządzie – pisze.

"Tonący Tusk chwyta się Arłukowicza, ale się poharata"

SLD spokojne po odejściu Arłukowicza

Arłukowicza zmusiła wewnętrzna sytuacja w SLD i fakt, że nie dogadywał się z przewodniczącym partii Grzegorzem Napieralskim. – Zaryzykował - zobaczymy czy mu się uda pozostać w polityce, pozostać przyzwoitym facetem i nie być ogranym przez liderów PO i SLD. Mimo wszystko trzymam za Bartka kciuki, bo to jeden z tych niewielu ludzi w polskiej polityce, którzy nie zadowalają się trwaniem i potakiwaniem swoim szefom. Rozumiem racje Bartka, rozumiem jak trudny był to wybór i rozumiem jak bardzo jest on ryzykowny. Ale najważniejsze są dwie rzeczy - czy zrozumieją to jego nowi wyborcy. I czy komentatorzy polityczni zrozumieją dlaczego takie osoby, jak on, muszą opuszczać swoje partie, by się nie ześwinić – zakończył Migalski nawiązując aluzyjnie do własnej sytuacji.

is