Tak sprawę określonych niedawno przez rząd priorytetów polskiej prezydencji w Unii Europejskiej komentuje europoseł PJN Marek Migalski. W „Linii programowej” polskiej prezydentury znalazła się – jak mówi europarlamentarzysta - wzmianka o Ukrainie, chociaż nie w takim kontekście, jakiego życzyli sobie politycy PJN.
Zamiast postulatu PJN, który jasno mówił o zawarciu „umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą" rząd serwuje nam, jak to określa poseł „euromowę” o następującej treści : " Polska prezydencja chce, by w ramach Partnerstwa Wschodniego postępował proces zawierania umów stowarzyszeniowych i tworzenia stref wolnego handlu”. Umieszczenie Ukrainy „w jednym worku” z Mołdawią, to – zdaniem Migalskiego – „figa pokazana Kijowowi”.
Migalski mówi o przysłowiowej „fidze", ponieważ Mołdawia – jak podkreśla – to najbiedniejsze państwo w Europie i, w związku z tym, uzależnienie integracji Ukrainy od postępów w integracji Mołdawii skutkować będzie spowolnieniem procesu akcesji tego pierwszego kraju do UE.
Europosła zaniepokoiło również sformułowanie „finalizacja lub znaczący postęp", które – jak twierdzi Migalski – „nie oznacza nic”. Zdaniem posła takie słowa to efekt obaw rządu przed „wprowadzeniem jasnych kryteriów oceny swojej pracy”. - Rząd wystraszył się tego, że wyznaczenie ambitnego celu w postaci podpisania układu stowarzyszeniowego z Ukrainą (o co wnioskował PJN) będzie łatwo obliczalne - albo się to uda, albo nie – argumentuje Migalski.
Podsumowując całą sprawę poseł stwierdza, że tak jak Polska miała poparcie Niemiec w sprawie naszej akcesji do Unii Europejskiej, tak Ukraina powinna móc teraz liczyć na Polskę. - Opłaci się nam to politycznie, historycznie i ekonomicznie. Tak, jak Niemcom opłaciła się akcesja Polski – dodaje na koniec polityk.
KC
Migalski mówi o przysłowiowej „fidze", ponieważ Mołdawia – jak podkreśla – to najbiedniejsze państwo w Europie i, w związku z tym, uzależnienie integracji Ukrainy od postępów w integracji Mołdawii skutkować będzie spowolnieniem procesu akcesji tego pierwszego kraju do UE.
Europosła zaniepokoiło również sformułowanie „finalizacja lub znaczący postęp", które – jak twierdzi Migalski – „nie oznacza nic”. Zdaniem posła takie słowa to efekt obaw rządu przed „wprowadzeniem jasnych kryteriów oceny swojej pracy”. - Rząd wystraszył się tego, że wyznaczenie ambitnego celu w postaci podpisania układu stowarzyszeniowego z Ukrainą (o co wnioskował PJN) będzie łatwo obliczalne - albo się to uda, albo nie – argumentuje Migalski.
Podsumowując całą sprawę poseł stwierdza, że tak jak Polska miała poparcie Niemiec w sprawie naszej akcesji do Unii Europejskiej, tak Ukraina powinna móc teraz liczyć na Polskę. - Opłaci się nam to politycznie, historycznie i ekonomicznie. Tak, jak Niemcom opłaciła się akcesja Polski – dodaje na koniec polityk.
KC