Bez hamulców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mimo niesprawnego układu hamulcowego, jelcz, który miał zawieźć dzieci na kolonie do Niechorza, uzyskał zaświadczenie ze stacji diagnostycznej, dopuszczające go do ruchu.
Łódzcy policjanci wyjaśniają czy pracownik stacji popełnił błąd czy świadomie dopuścił do ruchu niesprawny autokar.

Do zdarzenia doszło w środę rano, ale dopiero w czwartek poinformowała o tym policja.

Podczas kontroli autobusu marki Jelcz, który miał wyjechać z  dziećmi do Niechorza policjanci z drogówki stwierdzili niesprawność układu hamulcowego. "Policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny pojazdu, nakazali wymianę autokaru lub naprawienie usterki i zapowiedzieli kolejną kontrolę. Kilkadziesiąt minut później na miejsce zbiórki przyjechał ten sam autokar. Kierowca pokazał policjantom zaświadczenie z przeprowadzonego badania technicznego w jednej z łódzkich stacji diagnostycznych, z którego wynikało, że pojazd jest dopuszczony do ruchu" - poinformował aspirant Jacek Czekalski z łódzkiej drogówki.

Policjanci ponownie skontrolowali układ hamulcowy i stwierdzili, że usterka nie została usunięta. Zawiadomili organizatora wyjazdu, który podstawił kolejny, sprawny autokar i dzieci ze znacznym opóźnieniem mogły wyjechać na kolonie.

Kierowca Jelcza razem z policjantami pojechał do stacji diagnostycznej, która wystawiła zaświadczenie. Badanie wykazało nieszczelność układu hamulcowego. Pracownik stacji, który podpisał zaświadczenie przeprosił za błąd.

Policjanci sprawdzają obecnie czy była to faktycznie pomyłka, czy  diagnosta świadomie dopuścił niesprawny pojazd do ruchu. Kodeks karny przewiduje odpowiedzialność osób, które wbrew szczególnemu obowiązkowi dopuszczają do ruchu pojazd mechaniczny w stanie bezpośrednio zagrażającym bezpieczeństwu, a także potwierdzają nieprawdę w dokumentach. Grozi za to kara do dwóch lat więzienia.

Nieuczciwy diagnosta może też stracić licencję na wykonywanie zawodu.

em, pap