Marsz ze stoczni (aktl.)

Marsz ze stoczni (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po raz kolejny około stu szczecińskich stoczniowców przemaszerowało pod Urząd Wojewódzki w Szczecinie. Domagali się wyjaśnienia kwestii wypłaty zaległych świadczeń.
Stoczniowcy rozważali możliwość ogłoszenia strajku. Powstrzymał ich jednak Andrzej Stachura, prezes Stoczni Szczecińskiej Nowa Spółka z o.o., która powstaje na bazie jednej ze spółek upadłego holdingu. Przypomniał, że zgodnie z jego deklaracjami w ciągu ostatnich pięciu dni do pracy w nowej firmie zostało przyjętych ponad 500 osób, a w  poniedziałek przyjechać mają przedstawiciele armatora na rozmowy dotyczące budowy statków przez Stocznię Szczecińską Nowa.

Przedstawiciele komitetu protestacyjnego podczas wiecu żądali od prezesa Stachury gwarancji, że nie wyciągnie on konsekwencji wobec pracowników nowej stoczni, jeżeli ci wezmą udział w przemarszu. "Mogą podjąć decyzję jaką chcą, ale te godziny będą traktowane jako niepłatne" - brzmiała jego odpowiedź.

Ponad 100 stoczniowców przeszło ulicami centrum miasta pod Urząd Wojewódzki. Eskortowała ich niemal taka sami liczba policjantów.

Pod urzędem stoczniowcy stali przez kilkanaście minut skandując: "Rozliczymy AWS, rozliczymy SLD!" oraz "Złodzieje!". Do  protestujących nie wyszedł ani wojewoda, ani jego zastępca.

"Przyszli tutaj ci, którzy akurat mogą. Nie chcemy przerywać pracy w nowej stoczni" - powiedział przewodniczący komitetu protestacyjnego Janusz Gajek.

"To jest ruch tylko części zdesperowanej załogi. W poniedziałek może być dużo gorzej" - dodał rzecznik komitetu Roman Pniewski.

W czerwcu tego roku Ministerstwo Skarbu Państwa przekazało Stoczni 8,5 mln zł, które zostały wypłacone jako zaliczka na  czerwcowe pobory. Każdy stoczniowiec otrzymał wtedy ok. 1100 zł.

Jednak pieniądze te zostały zaksięgowane jako pożyczka, a nie zaliczka. W  związku z tym stoczniowcy z trzeciej transzy pieniędzy, które mają im zostać niebawem wypłacone z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, mają mieć tę kwotę potrąconą. Na rękę dostaliby więc 100-300 zł.

em, pap