Tusk: debatujemy o ACTA, bo może nie wszystko zrozumieliśmy

Tusk: debatujemy o ACTA, bo może nie wszystko zrozumieliśmy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Michał Boni i Donald Tusk (fot. PAP/Radek Pietruszka)
Uczestnicy zorganizowanej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów debaty w sprawie ACTA nie są zgodni, czy ta umowa zmieni coś w polskim prawie. Podczas dyskusji padło m.in. pytanie, czy nie należałoby wycofać podpisu Polski spod tego dokumentu, oraz uwaga, że ACTA dotyczy nie tylko internetu.
- Nie ma istotnych zmian względem obowiązującego systemu w Polsce w  ACTA - podkreślił podczas debaty Maciej Gawroński z kancelarii prawnej Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, która opracowała analizę w sprawie ACTA. - ACTA nie zmienia nic lub prawie nic. To jest głównym problemem, ponieważ w naszej ocenie zmiany powinny nastąpić w kierunku pogodzenia paradygmatu społeczeństwa informacyjnego, dostępu do informacji z XIX-wiecznym systemem praw autorskich - dodał prawnik.

Złote blachy i piraci

Ze stanowiskiem, że "ACTA nic nie zmienia w polskim prawie" nie  zgodził się Dominik Łabudziński z organizacji Internet Blackout. Odnosząc się do art. 6 ust. 4 umowy stwierdził, że stawia ona "ponad prawem urzędnika, który w ramach walki z piractwem może zrobić wszystko i nie będzie pociągnięty do odpowiedzialności". - Kolejną sprawą są złote blachy i art. 26 umowy ACTA, który jednocześnie pozwala na wręczanie łapówek policji jako służby umundurowanej, w związku z tym, aby ona walczyła z piratami na własne życzenie. W tej chwili złote blachy są taką formą zalegalizowanej łapówki, za którą nikt nie chce wziąć odpowiedzialności i nikt nie chce postarać się rozwiązać tego problemu, ale dawanie nagród - w naszej opinii - organizacji, właściwie służbom, które mają bronić obywateli i  porządku publicznego, powinno być nielegalne. Art. 26 ACTA legalizuje ten proceder i nakazuje, aby tego typu służby na własne żądanie, na własne życzenie, na własne widzimisię, ścigały piractwo - oburzał się Łabudziński.

Łabudziński podkreślił też, że "ACTA to nie tylko internet". - Ze zdziwieniem przyjmuję fakt, że omawiamy tu kwestię internetu, a nie polityki społecznej czy choćby zatrudnienia czy sektora medycznego, produkcji leków, części zamiennych do komputerów, samochodów. Ten problem jest dużo szerszy niż sam internet, i marginalizowanie go jest ignorancją - przekonywał. Pytał też, czy rząd wziął pod uwagę, że "wyeliminowanie z rynku zamienników leków tzw. tańszych może doprowadzić do zniknięcia z  polskiego rynku dużej części firm produkujących te tańsze leki, a co za tym idzie zwiększyć bezrobocie".

Po co ten podpis?

Inny uczestnik debaty pytał, czy nie należałoby rozważyć wycofania podpisu pod umową ACTA. - Art. 41 ACTA mówi, że taki podpis można w każdej chwili wycofać, potem jest 180 dni i przestaje ten podpis działać - mówił. Premier Donald Tusk przekonywał jednak, że gdyby miał przekonanie, że "ACTA to zło zła, nie byłoby tam podpisu przedstawiciela polskiego rządu". - Jeśli mówimy o tym, że wstrzymujemy na razie ratyfikację ACTA po  to, aby uzyskać maksimum informacji, to nie dlatego, że - proszę mnie dobrze zrozumieć - odbyło się kilkadziesiąt manifestacji w Polsce, tylko dlatego, że ten odgłos społeczny - nie tylko protesty, ale także debata jaka rozpętała się w internecie - wskazują bardzo wyraźnie na to, że być może nie wszyscy wszystko zrozumieliśmy. Ja tego nie wykluczam, ale to jeszcze nie znaczy, że istnieje w tej sprawie jedna racja, której właściciel siedzi na pewno na tej sali - przekonywał premier. - Według wszystkich analiz, jakimi ja dysponuję, ACTA nie rozstrzygają o tym jakie będą przepisy prawa - dodał.

Czytaj więcej na Wprost.pl:

 

Trwa debata o ACTA. Tusk: zabrakło mi wiedzy i refleksu

 

Tusk debatuje, hakerzy przeszkadzają. Boni: pozwólcie nam rozmawiać

PAP, arb