Piskorski: Tusk się rozleniwił

Piskorski: Tusk się rozleniwił

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot. PAP/Radek Pietruszka) 
- Należałem do osób, które uważały, że Donald Tusk chce wprawdzie przeczekać czas wyborczy i nie narażać się wyborcom jakimiś ostrymi posunięciami, ale, co zapowiadał w mniejszych lub większych gremiach, że jest przygotowany do rządzenia, że w drugiej kadencji ruszy z kopyta. To były tylko czcze zapowiedzi - przyznaje w rozmowie z "Polską The Times" były polityk PO, a obecnie lider SD Paweł Piskorski
Pierwsze miesiące drugiej kadencji Donalda Tuska na stanowisku premiera Piskorski ocenia jako "słaby, wręcz niezdarny początek". - Uważam, że nie ma żadnej zaplanowanej ofensywny, ale jest za to cała masa drobnego partactwa, które zwłaszcza przy sprawie leków i ACTA ujawniło się ze zdwojoną siłą - przekonuje.

"Ewa, coś ty mi zrobiła?"

Zdaniem Piskorskiego "premier kompletnie nie zdaje sobie sprawy, z tego co się dzieje w poszczególnych resortach". - W Ministerstwie Zdrowia zawierzył Ewie Kopacz, która reformę służby zdrowia w niesamowity sposób zepsuła. Nie pamiętam w Europie tak skandaliczne przygotowanego wprowadzania tak dużego systemu - oburza się. - Tusk tym, co się stało, został kompletnie zaskoczony - dodaje. Zdaniem lidera SD Tuskowi brakuje "instrumentu sprawdzenia" sposobu przygotowania reform. - Donald Tusk sam jest za słaby merytorycznie, aby przewidzieć pewne rzeczy, a nie ma systemu ostrzegania przed partactwem ministra, zwłaszcza jeśli minister jest osobą tak bliską premierowi i zaufaną jak Ewa Kopacz. Ona nie była sprawdzana i kontrolowana. Premier bardzo gwałtowanie zaczął uzmysławiać sobie, jak bardzo jest źle, w pierwszych dniach, kiedy afera z lekami wybuchła. Dopiero wtedy zwoływał ekspertów, dopiero wtedy zaczęły się u niego spotkania i dopiero wtedy złapał się za głowę, mówiąc: "Ewa, coś ty mi zrobiła?" - relacjonuje przebieg wydarzeń Piskorski.

"Złapał Pana Boga za nogi i stracił czujność"

Piskorski ocenia, że w ostatnich miesiącach premier "się rozleniwił". - Wielokrotnie mówił, że nie ma z kim przegrać, że cokolwiek by się działo, i tak wygrywa. Przykładem było zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Mimo wszystkich perturbacji, trudności, Tusk wygrał te wybory osobiście, więc się w swoim poczuciu wszechwładzy upewnił. Czasami zaś liczy się stan emocjonalny lidera, a stan emocjonalny Tuska na koniec grudnia ubiegłego roku był taki: "Pana Boga za nogi złapaliśmy i trzymamy." Dlatego stracił czujność - tłumaczy. Teraz jednak, zdaniem lidera SD, powinien się ocknąć. - Zdał sobie sprawę, że przeciwnik jest teraz znaczenie mniej wymierny i groźny. Gdyby przeciwnikiem był tylko Jarosław Kaczyński, poradziłby sobie. Jednak nadal reaguje standardowo, jak zawsze. Jest problem, to zwołuje spotkanie, na którym jest głównym aktorem. (Jednak) ta jego standardowa reakcja, czyli "przyjdziemy, ja się pouśmiecham, dobrze wypadnę" już dzisiaj nie wystarczy. Premier zdaje sobie sprawę, że ma spory kłopot. Jest wściekły, bo wie, że to nie jest kłopot z jego powodu - podkreśla Piskorski.

Polska The Times, arb