"Pokojowa" zadyma górników

"Pokojowa" zadyma górników

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kilkuset związkowców z NSW pikietowało - jak twierdzą - pokojowo siedzibę spółki, domagając się odwołania zarządu. Podpalali przy tym opony i rzucali zapalone petardy.
Po raz trzeci w tym tygodniu kilkuset związkowców z Nadwiślańskiej Spółki Węglowej, demonstrowało przed jej siedzibą w Tychach.

Środowa manifestacja przebiegała w ogłuszającym huku wybuchających petard oraz w kłębach czarnego dymu z płonących opon. Elewacja budynku pobrudzona została klejem i jajkami. "Spalić spółkę!", "Będzie wojna!" - krzyczeli demonstranci.

Związkowcy przynieśli przed siedzibę spółki wieko trumny, a  kilkuosobowa orkiestra grała marsza żałobnego. "Dzisiaj pogrzeb jest Wiznera, jutro będzie i Millera" - brzmiał napis na transparencie.

Na ścianie budynku, do wysokości pierwszego piętra, związkowcy rozplakatowali "listy gończe" za prezesem Lechem Wiznerem. Na  przyklejonych tam ulotkach znalazły się też zdjęcia dwóch osiołków z podpisami: "Lech Wizner i Marek Kossowski (wiceminister gospodarki - PAP): ludzie honoru, którzy nie wiedzą, kiedy odejść".

W wypisanej na dużym kawałku dykty petycji związkowcy wezwali zarząd firmy do "honorowej dymisji". "Czas nieudolności i  niekompetencji w Nadwiślańskiej Spółce Węglowej skończył się" - napisali.

Manifestanci wznosili wiele wulgarnych okrzyków; niektórzy wygrażali też dziennikarzom. Pod koniec pikiety grupa związkowców skandowała hasło "Polska dla Polaków". Wcześniej odśpiewano hymn narodowy.

"Było bardzo pokojowo, nie wyobrażam sobie bardziej pokojowej manifestacji. Koledzy oddali salwy honorowe na cześć odchodzącego prezesa, należały mu się" - ocenia szef "Solidarności" w NSW Ryszard Drabek .

Podobne pikiety związkowcy zapowiedzieli na czwartek i piątek. Od przyszłego tygodnia planują inne formy protestu, ale nie ujawniają na razie, jakie.

Prawie wszystkie działające w spółce związki zawodowe od dawna domagają się odwołania jej zarządu, który oskarżają o nieudolność i łamanie prawa. Nie godzą się też na proponowane przez zarząd warianty restrukturyzacji firmy, zakładające m.in. redukcję zatrudnienia lub obniżkę płac.

W ubiegłym tygodniu przez ponad dwie doby prawie 20 związkowców okupowało siedzibę zarządu spółki. Chcieli wymóc na jej radzie nadzorczej, aby zdecydowała o zawieszeniu prezesa w obowiązkach. Jednak zaplanowane na piątek posiedzenie rady nie odbyło się, co tłumaczone było właśnie tym, że związkowcy okupują spółkę.

Związkowcy powołują się na efekty przeprowadzonej niedawno w spółce kontroli, która - ich zdaniem - wykazała nieprawidłowości i łamanie prawa. Mimo to - jak mówią - resort gospodarki nie wyciąga żadnych konsekwencji wobec winnych tej sytuacji.

We wrześniu związki dwukrotnie pikietowały siedzibę spółki. Obie manifestacje miały bardzo burzliwy przebieg. Protestujący obrzucili gmach spółki petardami i jajkami. Kiedy górnicy chcieli wtargnąć do gmachu NSW, doszło do utarczki z policją. W kopalniach odbył się też krótki strajk ostrzegawczy.

Kilka dni później zarząd spółki przedstawił górnikom cztery warianty programu naprawczego spółki, których realizacja może być alternatywą dla jej upadłości. Bez realizacji programu naprawczego spółka nie byłaby w stanie skorzystać z możliwości oddłużenia, przewidzianej w rządowym pakiecie antykryzysowym.

Poszczególne warianty programu naprawczego zakładają m.in. redukcję zatrudnienia i likwidację jednej z pięciu kopalń lub obniżkę wynagrodzeń o ok. 10 proc, m.in. rezygnację z premii barbórkowej. Możliwe jest też powiązanie kapitałowe kopalń spółki z Południowym Koncernem Energetycznym.

Według Drabka, poszczególne warianty oznaczają odejście 3-7 tys. spośród obecnych blisko 22 tys. pracowników NSW. Program zarządu związkowcy ocenili jako nierealny i niespójny.

Przedstawiciele NSW nie komentują ani codziennych manifestacji przed siedzibą spółki, ani związkowych postulatów.

em, pap