Kiedyś to były media i dziennikarze – wzdychają czytelnicy. Kiedyś to byli czytelnicy – wzdychają dziennikarze.
Garść faktów:
Współczesne media epatują tanią sensacją i zamiast opisywać rzeczywistość skupiają się na przedstawianiu opinii, byle tylko można było dać mocny tytuł i kilka krwistych cytatów („Kaczyński to…", „Tusk to…", „A ja ich wszystkich…”) – prawda.
O kichnięciu Kasi Tusk w autobusie pisze się więcej niż o katastrofalnym stanie finansów publicznych – prawda.
Zamiast merytorycznej dyskusji o emeryturach prezentuje się nam dwóch przekrzykujących się polityków, z których jeden nazywa drugiego „chamem", a drugi pierwszego „naćpaną hołotą" – prawda.
Z tragicznej śmierci sześciomiesięcznego dziecka robi się medialny show, przy którym Big Brother był ambitnym eksperymentem socjologicznym – prawda.
Dziennikarz, który dziś pisze o śmierci owego dziecka, jutro napisze o tym, że grozi nam koniec świata z powodu wymierania pszczół, a potem wytknie ważnemu politykowi, że ten w godzinach pracy zjadł obiad i wypił lampkę wina – przy czym na żaden z tych tematów ów dziennikarz nie będzie miał nic ciekawego do powiedzenia i do żadnego z nich już nigdy nie wróci – prawda.
W mijającym tygodniu Sudan i Sudan Południowy znalazły się na krawędzi wojny, Korea Północna znów zaczęła prowokować świat, by ten wreszcie ją zaatakował, Niemcy wstępnie zgodzili się, by do pożaru szalejącego na południowych rubieżach strefy euro dorzucić jeszcze parę worków pełnych pieniędzy, a w Polsce ważyły się losy reformy emerytalnej dotyczącej każdego obywatela – prawda.
Wszystkie powyższe informacje razem wzięte nie wzbudziły w internecie nawet dziesiątej części zainteresowania jaką cieszył się filmik, z którego można się dowiedzieć czym jest mięsny jeż – prawda.
Fakty powinny mówić same za siebie – więc w tym momencie postawię kropkę.
Współczesne media epatują tanią sensacją i zamiast opisywać rzeczywistość skupiają się na przedstawianiu opinii, byle tylko można było dać mocny tytuł i kilka krwistych cytatów („Kaczyński to…", „Tusk to…", „A ja ich wszystkich…”) – prawda.
O kichnięciu Kasi Tusk w autobusie pisze się więcej niż o katastrofalnym stanie finansów publicznych – prawda.
Zamiast merytorycznej dyskusji o emeryturach prezentuje się nam dwóch przekrzykujących się polityków, z których jeden nazywa drugiego „chamem", a drugi pierwszego „naćpaną hołotą" – prawda.
Z tragicznej śmierci sześciomiesięcznego dziecka robi się medialny show, przy którym Big Brother był ambitnym eksperymentem socjologicznym – prawda.
Dziennikarz, który dziś pisze o śmierci owego dziecka, jutro napisze o tym, że grozi nam koniec świata z powodu wymierania pszczół, a potem wytknie ważnemu politykowi, że ten w godzinach pracy zjadł obiad i wypił lampkę wina – przy czym na żaden z tych tematów ów dziennikarz nie będzie miał nic ciekawego do powiedzenia i do żadnego z nich już nigdy nie wróci – prawda.
W mijającym tygodniu Sudan i Sudan Południowy znalazły się na krawędzi wojny, Korea Północna znów zaczęła prowokować świat, by ten wreszcie ją zaatakował, Niemcy wstępnie zgodzili się, by do pożaru szalejącego na południowych rubieżach strefy euro dorzucić jeszcze parę worków pełnych pieniędzy, a w Polsce ważyły się losy reformy emerytalnej dotyczącej każdego obywatela – prawda.
Wszystkie powyższe informacje razem wzięte nie wzbudziły w internecie nawet dziesiątej części zainteresowania jaką cieszył się filmik, z którego można się dowiedzieć czym jest mięsny jeż – prawda.
Fakty powinny mówić same za siebie – więc w tym momencie postawię kropkę.
Komentarze
Bzdura. Chyba, że mówimy o Pudelku i Fakcie. Wszystkie szanujące się gazety trąbią o finansach publicznych przynajmniej raz w tygodniu. A określanie ich stanu mianem \'katastrofalnego\' to przykład sensacjonalistycznego dziennikarstwa niepopartego argumentami. Deficyt na poziomie 4,5% PKB i oprocentowanie obligacji 5,5% to nie katastrofa. A używanie bezwzględnych kwot jako argumentu świadczy przeważnie o głębokim niezrozumieniu zasad rządzących długiem publicznym. Na chwilę obecną deficyt jest z grubsza na poziomie wzrostu PKB, co nie jest sytuacją idealną, ale daje powody do optymizmu w perspektywie dalszej redukcji deficytu powinno doprowadzić do zmniejszania długu publicznego w stosunku do PKB.
Cały artykuł przejawia objawy krytykowanego w niem dziennikarstwa robionego pod publiczkę - \'jest źle\' poparte kilkoma wysoce wątpliwymi, arbitralnymi obserwacjami, opatrzone nagłówkiem obliczonym na przyciągnięcie miłośników twórczości Okiła Khamidowa...
Osobniki, których horyzont jest nieco szerszy, sobie wybiorą. O ile im Google albo Fecabook nie odfiltrują wszystkiego, co trochę ambitniejsze.