"Wykształciuchy" się buntują, bo PiS chce zmieniać konstytucję

"Wykształciuchy" się buntują, bo PiS chce zmieniać konstytucję

Dodano:   /  Zmieniono: 
Minister Jarosław Gowin chce deregulować zawody w Polsce (fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz
Około 20 samorządów zawodów zaufania podpisało apel do rządu i parlamentu, sprzeciwiając się ewentualności wykreślenia z konstytucji artykułu o tworzeniu tych samorządów. - To bunt wykształciuchów - mówi szef adwokatury.
"Wyeliminowanie konstytucyjnego fundamentu działania samorządów zawodów zaufania publicznego prowadzi prostą drogą do ograniczenia praw obywatela do obrony przed omnipotencją władzy wykonawczej" - napisali sygnatariusze apelu, przygotowywanego przez Naczelną Radę Adwokacką, Naczelną Radę Lekarską, samorządy notariuszy, architektów, pielęgniarek i  położnych oraz inne.

PiS chce "rzeczywiście" deregulować zawody

Chodzi o zgłoszony przez polityków PiS postulat usunięcia z  konstytucji art. 17, mówiącego o tym, że "w drodze ustawy można tworzyć samorządy zawodowe, reprezentujące osoby wykonujące zawody zaufania publicznego i sprawujące pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w  granicach interesu publicznego i dla jego ochrony". Politycy tej partii zapowiedzieli to po spotkaniu z ministrem sprawiedliwości Jarosławem Gowinem. Ich zdaniem tylko wtedy będzie można spowodować rzeczywistą deregulację zawodów.

Według autorów apelu inicjatywa ta spotkała się z ciepłym przyjęciem przez niektórych przedstawicieli rządu i część parlamentarzystów. Jak przypominał prezes NRA mec. Andrzej Zwara, po tym jak PiS ogłosił propozycję wykreślenia art. 17 konstytucji, ze strony rządu nie padło oświadczenie, że nie ma powodu zmieniać tego przepisu.

"Bunt wykształciuchów"

- Tak się składa, że dziś przypada 15. rocznica uchwalenia naszej konstytucji i dziś mamy ten "bunt wykształciuchów" - mówił Zwara. Jak podkreślił, przed 15 laty uznano, że nie ma społeczeństwa obywatelskiego bez samorządów zaufania publicznego, bo to istotny element decentralizacji państwa. - Samorządy zawodowe to nie grupy interesu, lecz wyraz rezygnacji państwa z rządzenia całym społeczeństwem. A dziś politycy mówią: trzeba wrócić do starego i zlikwidować art. 17. Skoro wierzymy w społeczeństwo obywatelskie, to chrońmy konstytucję i nie pozwalajmy na jej zmianę - to przecież akt prawny na wiele lat. Nie  pozwólmy powrócić dyktaturze ciemniaków - apelował.

"Deregulacja to jak wprowadzanie lisa do kurnika"

Wsparł go I prezes Sądu Najwyższego Stanisław Dąbrowski. Jak mówił, 15 lat funkcjonowania konstytucji pokazało, że się sprawdziła. - Oczywiście nic nie jest wieczne i niektóre akty prawne mogą być zmieniane. Rzecz w tym, że ostatnie inicjatywy polityczne dotyczące zmiany tego przepisu są oparte na niezrozumieniu jego istoty - ocenił.

Sędzia Dąbrowski uważa, że liczba zawodów regulowanych prawdopodobnie jest zbyt duża. - Pomijając otoczkę propagandową minister Gowin trafnie zwrócił uwagę, że nie wszystkie zawody muszą być regulowane, z całym szacunkiem dla np. przewodników turystycznych. Ale zawody zaufania publicznego to co innego - one wymagają nie tylko wybitnego profesjonalizmu, ale też wysokich wymogów etycznych i moralnych. Nie  można powiedzieć, że wszystko pozostawimy rynkowi - dodał. W jego opinii dopuszczenie do zawodów zaufania publicznego ludzi, którzy nie  spełniają tych wymogów, to "wprowadzanie lisa do kurnika i może spowodować chaos społeczny i zburzenie zaufania do tych zawodów".

"To zmieni tożsamość państwa"

Dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z UW, podkreślał, że zmiana konstytucji to ostateczność, gdy zamierzonego celu nie można inaczej osiągnąć. Jego zdaniem, gdyby nawet uchylono art. 17 konstytucji, a w  ślad za tym ustawowo zlikwidowano by adwokaturę, to taka likwidacja również naruszałaby konstytucję. - Trzeba byłoby też zmienić inne artykuły konstytucji i jej preambułę, a przez to - zmienić tożsamość państwa - powiedział. Zaznaczył przy tym, że nigdzie nie udowodniono, by likwidacja art. 17 doprowadziła do spadku bezrobocia - jak mówią autorzy projektu.

Konstytucjonalista zauważył, że obecność art. 17 w rozdziale konstytucji dotyczącym ustroju RP nie jest przypadkowa. Przypomniał, że  artykuł ten zaproponowała w komisji konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego prof. Irena Lipowicz - obecna rzecznik praw obywatelskich. - Uznała, że samorząd terytorialny to za mało, bo potrzebne są też samorządy zawodów zaufania publicznego i samorządy gospodarcze -  wskazał.

"To jest zamach"

Zdaniem byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Jerzego Stępnia próba likwidacji art. 17 to w istocie zamach na decentralizację państwa. - Ale że to słowo kojarzy się pozytywnie, to wymyślono słowo-wytrych: deregulacja - powiedział. Tak samo uważa prezes Naczelnej Izby Lekarskiej Konstanty Radziwiłł. - Jeśli zmieniać konstytucję, to należy ją raczej dopełnić - jeśli samorząd zawodowy jest formą sprawowania imperium państwa, to on powinien podejmować decyzje wiążące członków samorządu do końca - tak jak samorząd terytorialny wydaje akty prawa miejscowego - mówił. Radziwiłł przypomniał, że Węgry kilka lat temu zlikwidowały obowiązek przynależności lekarzy do samorządu zawodowego, a przed rokiem ten obowiązek przywróciły, bo samorząd okazał się rozwiązaniem potrzebnym -  także dla pacjentów.

- Państwo jest demokratyczne wtedy, gdy władza jest w rękach obywateli - samorządu terytorialnego, zawodowego i gospodarczego. Jeśli ktoś twierdzi, że gdy zlikwidujemy art. 17, to zlikwidujemy bezrobocie, to  jest to demagogia - powiedział Wojciech Gęsiak z samorządu architektów. Jak zauważył, nigdy nie było tak, że zawód lekarza, prawnika czy  architekta można było uprawiać bez pozwoleń - tyle tylko, że wcześniej te pozwolenia wydawało państwo, a gdy zaczęto je decentralizować -  zaczęły je wydawać samorządy zawodowe. - Teraz obserwujemy trend odwrotny i to jest niepokojące - podkreślił.

Radcy prawni popierają, ale nie podpiszą

Według Grażyny Rogali-Pawelczyk, prezes zrzeszającej 300 tys. członków Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych, likwidacja samorządów spowoduje, że nie będzie komu rejestrować, kto ma wykonywać ten zawód, ani instytucji dbającej o etykę zawodową i podnoszenie kwalifikacji. - Rynek, pieniądze... My czuwamy nad tym, aby obywatel polski mógł się odnaleźć i był dobrze pielęgnowany - mówiła.

Treść apelu popiera, ale nie podpisuje się pod nim, Krajowa Rada Radców Prawnych. Jak mówił wiceszef KRRP Dariusz Sałajewski, radcy mają wątpliwość, czy samo wyrażanie sprzeciwu wobec polityków będzie skuteczne. - Uważamy, że kierowanie apelu do rządu jest przedwczesne - bo z rządu nie wychodzą propozycje zmian konstytucji -  dlatego powstrzymujemy się przed podpisaniem apelu. Lepiej apelować do  mediów i opinii publicznej, aby odkłamać wizerunek samorządów zawodowych, który od lat przedstawiany jest w sposób absolutnie nierzeczywisty - powiedział.

ja, PAP