Kaczyński: gdyby Polska była państwem prawa Kamiński byłby szefem CBA

Kaczyński: gdyby Polska była państwem prawa Kamiński byłby szefem CBA

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mariusz Kamiński (fot. PAP/Rafał Guz) 
Prezes PiS Jarosław Kaczyński uważa, że gdyby Polska była praworządnym krajem, Mariusz Kamiński, po umorzeniu procesu w sprawie "afery gruntowej", zostałby przywrócony do CBA, a ci, którzy podjęli wobec niego "bezpodstawne" decyzje, musieliby ponieść konsekwencje.
Sąd 20 czerwca umorzył proces byłego szefa CBA i jego trzech podwładnych, oskarżonych o nadużycia prawa przy prowadzeniu przez Biuro "afery gruntowej". Prokuratura i oskarżyciele posiłkowi nie wykluczają zażalenia.

Prezes PiS pytany o to, czy wobec tego wyroku Kamiński powinien wrócić na fotel szefa CBA. Kaczyński odpowiedział, że obawia się, iż w obecnych okolicznościach politycznych powrót Kamińskiego do CBA jest niemożliwy. Zaznaczył jednocześnie, że "gdyby Polska była krajem praworządnym, to Kamiński musiałby wrócić, a ci, którzy podjęli bezpodstawne decyzje, musieliby za to - i na poziomie politycznym, i być może także i niepolitycznym - zapłacić". - No, ale Polska jest dzisiaj krajem całkowicie niepraworządnym. Bo żeby kraj był praworządny, musi rządzić grupa, która jest w stanie być praworządna. Tzn. jest jakby z trochę z innej półki, niż ta, która jest obecnie przy władzy - dodał prezes PiS.

"Afera gruntowa" doprowadziła w 2007 r. do dymisji z rządu Andrzeja Leppera - ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa; rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów, a także do oskarżenia o płatną protekcję dwóch osób, których proces jest do dziś w toku. We wrześniu 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła ich o przekroczenie uprawnień, nielegalne działania operacyjne CBA (w tym podsłuchy) oraz podrabianie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. Zdaniem prokuratury Biuro stworzyło fikcyjną sprawę odrolnienia ziemi, choć nie miało wcześniej wiarygodnej informacji o przestępstwie - a tylko to pozwala służbom zacząć akcję "kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej" wobec podejrzewanych. Oskarżonym groziło do 8 lat więzienia.

PAP, arb