"W Smoleńsku byliśmy skazani na konwencję chicagowską"

"W Smoleńsku byliśmy skazani na konwencję chicagowską"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydencki Tu-154M rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku (fot. PRSteam.net/Wikipedia)
Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin oświadczył, że tzw. konwencja chicagowska była jedynym, dostępnym instrumentem prawnym, który opisywał procedury postępowania w sytuacji takiej katastrofy, jak ta w Smoleńsku.
- Należy zaznaczyć, że (konwencja chicagowska) był to jedyny, dostępny w tamtym czasie instrument prawny, który opisywał procedury postępowania w takim wypadku. Skorzystanie z innej podstawy prawnej wymagałoby wcześniejszych, szczegółowych ustaleń ze stroną rosyjską, co uniemożliwiłoby podjęcie natychmiastowych działań, których oczekiwały rodziny ofiar i cała polska opinia publiczna - powiedział Gowin, przedstawiając w czwartek w Sejmie informację na temat katastrofy smoleńskiej.

Od początku badania katastrofy smoleńskiej niektórzy politycy i publicyści podawali w wątpliwość zasadność badania sprawy na podstawie konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym podpisanej w Chicago w 1944 r. Wskazywano na polsko-rosyjską umowę z 1993 r. jako właściwszą podstawę prawną. Tymczasem polska prokuratura, kierujący Komisją Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego szef MSWiA Jerzy Miller, jak i akredytowany przy MAK Edmund Klich podkreślali, że właśnie konwencja chicagowska jest najodpowiedniejszą podstawą. Wskazywano, że polsko-rosyjska umowa z 1993 r. ma jedynie charakter ramowy i była przewidziana do "obsługi" wyprowadzania z Polski byłych wojsk radzieckich.

PAP, arb