Budżet w Sejmie (aktl.)

Budżet w Sejmie (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Sejmie drugie czytanie projektu budżetu na 2003 rok. Komisja Finansów Publicznych proponuje zwiększenie dochodów - do 154,9 mld zł i wydatków budżetu - do193,6 mld zł. Deficyt ma pozostać bez zmian.
Rządowy projekt budżetu na 2003 rok zakładał dochody na poziomie 154,7 mld zł, a wydatki - 193,4 mld zł. Deficyt założono na poziomie 38,7 mld zł.

Posłowie proponują zwiększenie dotacji na dodatki mieszkaniowe o 350 mln zł do 400 mln zł oraz dotacji do barów mlecznych o 13,6 mln zł do 16,6 mln zł, odbierając tę kwotę Ministerstwu Finansów, które musiałoby ograniczyć wydatki majątkowe, oraz na sfinansowanie programu rozwoju nowoczesnych technologii oraz budowy sieci światłowodowej Pionier. Zwiększenie dochodów budżetu o 153,9 mln posłowie chcą uzyskać dzięki przesunięciu części pieniędzy ze środków specjalnych, które nie są zapisane w budżecie. Oszczędności - zdaniem posłów Komisji - mają przynieść m.in. cięcia 13,8 mln zł budżetu Kancelarii Sejmu, 11,3 mln zł budżetu NIK, 10,9 mln zł Państwowej Inspekcji Pracy i 10 mln zł z budżetu Instytutu Pamięci Narodowej. Posłowie chcą też zaoszczędzić 65 mln zł na wyborach i  referendach, a 6,3 mln zł na siłach zbrojnych. Ministerstwo Finansów, w imieniu rządu chce oddać 45 mln zł z nadwyżek na obsługę długu krajowego i 40 mln zł  zagranicznego.

Sprawozdawca Komisji Finansów Publicznych Mieczysław Czerniawski zasugerował, by to rząd zaproponował sposób uzupełnienia dochodów budżetu na 2003 r. o 600 mln zł, brakujące z powodu odrzucenia ustawy abolicyjnej.

"Jeżeli rząd przedstawi propozycję uzupełnienia dochodów budżetu na 2003 r. o 600 mln zł brakujących z powodu odrzucenia ustawy abolicyjnej, to jako poseł jestem gotów przejąć je i zgłosić jako poprawki poselskie".

Do tej pory Komisja deklarowała, że to posłowie komisji zgłoszą stosowne poprawki, jeżeli Trybunał Konstytucyjny odrzuci ustawę abolicyjną. Zgłoszenie poprawek jako poselskich skróciłoby proces legislacyjny. Gdyby do budżetu została zgłoszona autopoprawka, najpierw musiałaby być zatwierdzona przez Radę Ministrów.

Rząd proponuje zrównoważenie utraconych przychodów do budżetu w 2003 z zysku przekazanego przez NBP, wzrostu wpływu z akcyzy na alkohol i ceł oraz zmniejszenia kosztów obsługi długu - powiedział w czwartek wicepremier i minister finansów, powiedział podczas debaty budżetowej minister Grzegorz Kołodko. Zysk z Narodowego Banku Polskiego ma wzrosnąć o 1,113 mld zł, zwiększone wpływy z akcyzy na alkohol - 83 mln zł oraz wpływy z  ceł - 60 mln zł, zaś koszt obsługi długu zmniejszy się o 43,4 mln zł. Zwiększony zysk banku centralnego, uzgodniony został z Narodowym Bankiem Polskim i Radą Polityki Pieniężnej, zapewnił Kołodko.

Ministerstwo Finansów nie przewiduje zwiększenia deficytu budżetowego na 2003 rok, nie będzie też "cięcia wydatków, ani podwyższania podatków" a ubytek zaplanowanych dochodów - jak liczy minister finansów Grzegorz Kołodko - zrekompensuje ożywienie gospodarki. "Aktywizuje się gospodarka, poszerza się baza podatkowa, choć nie  w takim stopniu, jak byśmy chcieli, wobec tego będziemy mieli większe dochody do budżetu i to bez zwiększania fiskalizmu".

Wiadomo jednak, że oprócz planowanych 600 mln zł z ustawy abolicyjnej do budżetu nie wpłynie także część zaplanowanych opłat z tytułu opłat restrukturyzacyjnych, Nie będzie to ani 1,9 mld zł, ani 1,3 mld zł, których spodziewał się rząd. Będzie to ok. 6,2 mld zł.

Wbrew temu, co twierdzi opozycja szef resortu finansów uważa też, że przyszłoroczny budżet zostanie przyjęty w sobotę.

Według Rafała Zagórnego, byłego wiceministra finansów i posła PO, uchwalenie budżetu jeszcze w tym tygodniu będzie bardzo trudne, jeżeli nie niemożliwe. "To jest kolejne sześćset milionów, które wyparowało z budżetu. Przecież już wiadomo, że zapowiadana suma z opłat restrukturyzacyjnych nie  będzie taka, jak zapisano w budżecie. Oznacza to, że w budżecie po  stronie przychodów zabraknie już ponad 1 mld zł.

To oczywiste, że powinny być zmiany w budżecie, które zmierzają do ograniczenia wydatków. Jeżeli rząd będzie chciał zasypać tę  dziurę w sposób racjonalny i poszukać oszczędności w budżecie, to  musi zająć trochę czasu".

Zdaniem Zagórnego, jeżeli rząd zaproponuje zmiany zmierzające do  zwiększenia przychodów, to nie będziemy już "mówili o budżecie wirtualnym, ale o kompromitacji". Jego zdaniem, oznaczałoby to przesunięcie problemu na  drugą połowę przyszłego roku".

Zyta Gilowska, która w imieniu PO zgłosiła dwie poprawki, zaproponowała, by ze środków specjalnych (które są teraz poza budżetem) zabrać połowę pieniędzy. Środki specjalne są gromadzone przez jednostki budżetowe na  oddzielnych rachunkach bankowych. Część pieniędzy jest uzyskiwana przez urzędników w imieniu państwa m.in. z winiet za przejazdy samochodów ciężarowych przez Polskę, grzywien czy procentów od przychodów z  prywatyzacji. Na środkach specjalnych ulokowane jest 4,6 mld zł.

Gilowska zaapelowała też o reformę finansów publicznych. "Państwo, rządząca lewica przyzwyczailiście się do następującego refrenu: dać więcej, dać więcej i rozdać więcej, rozdać więcej. Namawiamy was na inny refren: szukać oszczędności, likwidować bałagan, zmniejszać marnotrawstwo".

"Stoicie państwo przed alternatywą, albo przydepczecie gardło własnej pieśni rewolucyjnej, lewicowej: dać, dać, dać, a pan wicepremier będzie mniej obrażał swoich oponentów, albo zlekceważymy największą od lat szansę rozwojową przed jaką Polska stoi - o pełną integrację z UE". Wnioskowała też o przeprowadzenie elementarnego przeglądu kadr w  administracji rządowej", by zrobić miejsce dla ludzi młodych, wykształconych. Jako przykład podała opisaną przez "GW" sprawę zakopiańskiego Urzędu Skarbowego, "gdzie władzę dzierżyły trzy obywatelki, z wykształcenia krawcowa, bufetowa, sklepowa".

em, pap