Zdaniem dr Wacława Bierczyńskiego, inżyniera pracującego dla Boeinga, Tu-154M nie mógł rozpaść się na "tysiąc kawałków" po uderzeniu w brzozę (rządowa komisja Jerzego Millera a także rosyjski MAK uważają, że zderzenie z brzozą było bezpośrednią przyczyną katastrofy smoleńskiej). Na łamach "Gazety Polskiej Codziennie" dr Bierczyński tłumaczy, że Tu-154M po uderzeniu w brzozę mógł co najwyżej stracić kawałek skrzydła, co nie powinno mu jednak przeszkodzić w doleceniu do lotniska w Smoleńsku.
- To pierwszy przypadek takiej katastrofy na świecie - przekonuje Bierczyński. Wyjaśnia, że "zniszczenia samolotu nie są współmierne do upadku na ziemię przy prędkości 270 km na godzinę z wysokości 20 metrów.
- Opis katastrofy znany z raportu Jerzego Millera nie pasuje do skali zniszczeń - podsumowuje.
"Gazeta Polska Codziennie", arb
- Opis katastrofy znany z raportu Jerzego Millera nie pasuje do skali zniszczeń - podsumowuje.
"Gazeta Polska Codziennie", arb