eNeRDyzacja Polski

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co się wydarzy, gdy nad jakimś terytorium zrzucimy z helikoptera worki z pieniędzmi? To co niedawno NRD może teraz spotkać nas.
Co się wydarzy, gdy nad jakimś terytorium zrzucimy z helikoptera worki z pieniędzmi? - zapytał kiedyś amerykański noblista z dziedziny ekonomii Milton Friedman. Czy kraj ten stanie się bogatszy? Friedman udowodnił, że będzie dokładnie odwrotnie. W przeddzień podpisania traktatu akcesyjnego z Unią Europejską musimy o tym pamiętać. Manna z Brukseli może się okazać naszym przekleństwem. Takim, jakim dla naszych sąsiadów za Odrą stała się astronomiczna kwota 900 mld euro wpompowanych w ciągu 12 lat przez rząd federalny w byłą NRD. Faktyczna kolonizacja wschodnich landów przez zachodnie Niemcy zamiast dynamicznego rozwoju i "kwitnących krajobrazów" zapowiadanych przez kanclerza Helmuta Kohla przyniosła im tylko stagnację, frustrację i bezrobocie. - Bogactwo może być tylko produktem pracy, wysiłku obywateli - nie miał wątpliwości Anglik John Locke, prekursor liberalizmu gospodarczego i monetaryzmu w XVII w. - Wynegocjowaliśmy warunki najlepsze z możliwych. Pewne miejsce w unii da nam potrzebny impuls do modernizacji gospodarki - mówił 15 grudnia 2002 r. na Okęciu premier Leszek Miller tuż po powrocie ze szczytu w Kopenhadze, gdzie uzgodniono warunki naszego członkostwa w UE. Podczas niedawnej debaty sejmowej nad traktatem akcesyjnym, który Polska podpisze 16 kwietnia w Atenach, Józef Oleksy, poseł SLD przekonywał: - Bycie w unii przypomina ulokowanie pieniędzy w dobrym, rodzinnym banku. Możemy korzystać z kredytu wielokrotnie większego niż nasz udział.

Życie na kredyt? Tak! Według sondażu CBOS z marca tego roku, w czerwcowym referendum za wejściem do unii chce głosować 69 proc. ankietowanych. Połowa Polaków jest przekonana, iż po przystąpieniu do UE "natychmiast poprawi się stan naszej gospodarki", a 34 proc. liczy nawet, że "namacalne korzyści integracji odczują szybko w swoim miejscu pracy".

- Mam wrażenie, że liczycie na cud. Na początku zdołacie wykorzystać najwyżej 30-40 proc. z 7 mld euro, jakie macie otrzymać do 2006 r. Żeby zagospodarować więcej, trzeba dysponować sprawnym systemem gospodarczym, którego Polska nie ma - mówi "Wprost" prof. prof. Johna Bradley, doradca Komisji Europejskiej ds. funduszy strukturalnych i Europy Środkowej.

Prawdziwym dramatem narodowym byłoby jednak uzależnienie się od unijnej kasy i zaniechanie reform. Minister finansów Grzegorz Kołodko, prezentując budżet na 2003 r., nie pozostawił złudzeń co do sposobu wychodzenia z kryzysu gospodarczego - w tym i przyszłym roku ciułamy i oszczędzamy na czym się da, by mieć pieniądze na współfinansowanie pomocy z Brukseli, która zacznie napływać po 2004 r. Dalej już wszystko załatwi się samo: będzie można załatać dziurawy budżet państwa, rolnikom zamknąć usta dopłatami, a dzięki funduszom strukturalnym zacząć w końcu budować drogi i mosty. Spójrzmy zatem co rychlej za Odrę. "Nie mogą ciągle patrzeć przez okna, jak inni parkują swoje samochody. Potrzeba nam przede wszystkim własnej inicjatywy" - mówi o mieszkańcach wschodnich landów Niemiec Matthias Gabriel, były minister gospodarki z FDP w rządzie Saksonii-Anhalt. Dwanaście lat temu nadzieje za Odrą były niemal równie ogromne jak dziś w Polsce: bogaty wujek z Bonn miał dzięki miliardom euro w mgnieniu oka "porwać" NRD do Europy. Od chwili zjednoczenia federalny rząd we wschodnie landy wpompował 900 mld euro, a suma przelewów pieniędzy publicznych z tego tytułu odpowiada rocznie 4 proc. zachodnioniemieckiego PKB. Co roku każdy Wessi dopłaca do swoich wschodnich pobratymców średnio 1,25 tys. euro!

Wschodni Niemcy tą niewyobrażalną górą pieniędzy zostali po prostu zdemoralizowani. W nowych landach w domach siedzi dziś i gapi się przez okna 20 proc. bezrobotnych. Różnica w produktywności po obu stronach byłej niemiecko-niemieckiej granicy wynosi 40 proc., a wzrost gospodarczy jest na wschodzie dwukrotnie niższy. - Jednym z głównych powodów kryzysu w byłej NRD są zmiany, jakie zaszły w społecznej mentalności po 45 latach sowietyzacji, decydowania za ludzi o ich każdym kroku, dławienia indywidualnej przedsiębiorczości i wychowania w poczuciu, że państwo o wszystko się zatroszczy - tłumaczy niemiecki historyk i politolog prof. Arnulf Baring. Te same błędy powielano jednak po zjednoczeniu. Prof. Rudi Dornbusch z amerykańskiego Massachusetts Institute of Technology, były doradca ekonomiczny Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, wskazuje, że byłej NRD podarowano nie tylko wolności obywatelskie, sprawniejszą administrację i silny pieniądz, lecz także zbyt silne związki zawodowe i monstrualny system socjalnej ochrony (jego koszty we wschodniej części Niemiec to 60 mld euro rocznie).

Ossis, nie będąc zmuszeni do twardej walki o byt na wolnym rynku, popadli w marazm. Wydajność pracy we wschodnich landach jest mniejsza o jedną trzecią, chociaż pensje Ossis stanowią już 90 proc. średnich płac w zachodnich landach! Matthias Gabriel, urodzony i wykształcony w NRD, zaproponował wstrzymanie od 2005 r. federalnej pomocy, gdyż - jak stwierdził - w nowych landach rozprzestrzeniła się "mentalność biorców". - Po wejściu Unii Europejskiej trzymajcie z Hiszpanią, Irlandią i Wielką Brytanią. Odrzućcie model parysko-berlińskiego etatyzmu i biurokracji! - zachęcał Polaków w sierpniu 2001 r. goszczący w Warszawie amerykański ekonomista Richard W. Rahn, przewodniczący Prosperity Institute w Waszyngtonie i szef rady nadzorczej Novecon Financial.

- Unijna pomoc finansowa daje w Irlandii świetne rezultaty, ponieważ zliberalizowaliśmy gospodarkę, a nasze przedsiębiorstwa szybko znalazły miejsce na wspólnym rynku - mówi prof. Bradley. Kiedy Zielona Wyspa wchodziła w 1973 r. do UE, PKB per capita wynosił tam zaledwie 60 proc. unijnej średniej; teraz przekracza 120 proc. średniej. Irlandczycy zmniejszyli przed dekadą stawkę podatku CIT z 40 proc. do 16 proc. (kolejna obniżka - do 12,5 proc. - planowana jest w tym roku), zamieniając kraj w oazę dla zagranicznego kapitału. Zwabione niskim podatkami ściągnęły tam m.in. IBM, Intel, Microsoft - Irlandia w ciągu dekady z rolniczego kraju stała się największym producentem oprogramowania komputerowego na świecie. Tempo wzrostu PKB w 2000 r. wyniosło 9,6 proc., bezrobocie spadło do 4 proc., a eksport sięgnął 14 tys. USD na mieszkańca. Według prof. Bradleya, każde unijne euro zainwestowane dziś na Zielonej Wyspie generuje 3 euro, podczas gdy w we wschodnich landach Niemiec jedynie połowę tej kwoty.

Krzysztof Trębski

Pełny tekst w najnowszym, 1064 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 14 kwietnia

W numerze także: Wojna i pokój (Kto przegrał wojnę? W to, że Irak można w to wątpić, patrząc w telewizji na radosne twarze bagdadczyków, witających marines...)

Pożar płuc (Nikt nie wie, jak się przed SARS bronić. Tymczasem ta epidemia skrajnej bezradności i niewiedzy zatacza coraz szersze kręgi)