Oznacza to, że polski klub będzie mógł zatrudnić dowolną ilość zawodników z państw Unii - w praktyce z nowych państw członkowskich. Nie należy bowiem spodziewać się napływu zawodników z Zachodu, bowiem ci są znacznie drożsi i mogą wybierać w ofertach klubów o wiele bardziej renomowanych od polskich. Teoretycznie zatem w polskim klubie będzie mogło grać przykładowo 11 Czechów lub Węgrów czy też Słowaków. "Zmiana systemu transferowego może nieść za sobą wiele zagrożeń. Kluby będą miały możliwość swobodnego penetrowania rynków państw Unii i być może nie będą chciały zatrudniać zawodników polskich. Jedynie niska cena piłkarzy rodzimych może dać im szansę na zatrudnienie. Polacy będą musieli zatem prezentować wysoki poziom, aby wybór padł na nich" - mówi sekretarz generalny PZPN Marcin Stefański.
Jego zdaniem nasycenie klubów zawodnikami z innych krajów i brak miejsca dla Polaków może mieć przełożenie na poziom gry reprezentacji. Selekcjoner będzie miał bowiem w takiej sytuacji znacznie mniejszą możliwość przeglądu umiejętności polskich piłkarzy. W związku z tym do drużyny narodowej być może będą trafiali zawodnicy nieco przypadkowi.
Po wstąpieniu do UE wzrosną natomiast szanse wyjazdu polskich piłkarzy na Zachód. Tam już nie trzeba będzie starać się o pozwolenie na pracę. Może to zatem doprowadzić do szybkiego odpływu najlepszych Polaków. Przed Polskim Związkiem Piłki Nożnej stanie zatem zadanie opracowania projektu chroniącego rodzimy rynek piłkarski.
Unijne przepisy spowodują także zmianę zatrudniania piłkarzy z państw nie należących do Unii. Już teraz w polskiej lidze gra wielu zawodników z byłych republik radzieckich czy też z Afryki. Ich napływ po wejściu Polski do UE zostanie znacznie ograniczony.
em, pap