Za ile renta?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sąd aresztował na trzy miesiące trzech z czworga lekarzy orzeczników ZUS z Poznania, którym zarzuca się łapownictwo. W tej sprawie podejrzanych jest 19 osób, w tym ośmioro lekarzy.
Na wolności pozostała jedyna w tym gronie kobieta spośród czwórki lekarzy, zatrzymanych w środę przez poznańską policję. Zarzucono im przyjęcie korzyści majątkowej w  wysokości co najmniej 3 tys. zł w zamian za pomoc w wyłudzaniu świadczeń ZUS. Żadne z nich nie przyznało się do zarzucanych czynów..

Zatrzymanie i aresztowanie lekarzy ma związek z prowadzonym od lipca tego roku śledztwem w sprawie wyłudzania zasiłków chorobowych i rent, wykrytym w poznańskim oddziale ZUS przez funkcjonariuszy wydziału do spraw zwalczania przestępczości gospodarczej Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Śledztwo to nadzoruje koniński ośrodek Prokuratury Okręgowej w  Poznaniu, ponieważ jeden z podejrzanych i aresztowanych wcześniej lekarzy jest bratem poznańskiego prokuratora.

Jak poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w  Poznaniu Mirosław Adamski - obecnie w tej sprawie podejrzanych jest 19 osób, w tym ośmioro lekarzy. "Sprawa jest rozwojowa, nie  wykluczamy dalszych aresztowań" - dodał.

Na początku śledztwa, w lipcu, prokuratura zarzuciła łapownictwo, poświadczenie nieprawdy i płatną protekcję pięciu osobom. Cztery z nich były aresztowane: pracownica poznańskiego oddziału ZUS, dwóch lekarzy i mężczyzna podejrzany o  pośredniczenie w wyłudzaniu świadczeń. Aresztu, ze względu na zły stan zdrowia, uniknął trzeci lekarz. Obecnie wszyscy oni pozostają na wolności.

Spośród 19 podejrzanych, w areszcie przebywa obecnie czterech mężczyzn. Są to aresztowani w czwartek trzej lekarze oraz  pracownik Inspektoratu III ZUS w Poznaniu, który do aresztu trafił we wtorek, pod zarzutem przyjęcia łapówki w wysokości 10 tys. zł.

Wyłudzanie zasiłków chorobowych i rent - jak ustaliło policyjne śledztwo - odbywało się według ustalonej procedury. Na  początku był pośrednik, któremu osoba zainteresowana załatwieniem sobie zusowskiego świadczenia płaciła tysiąc złotych za założenie w przychodni kartoteki choroby. Potem trzeba było jeszcze parę razy płacić od 200 do 400 złotych lekarzom, którzy dokonywali fikcyjnych wpisów do tej kartoteki. Spreparowana dokumentacja trafiała do lekarza - konsultanta ZUS, który stwierdzał, że danej osobie należy się renta. Na końcu tego łańcucha znajdował się lekarz orzecznik, który rentę przyznawał. Świeżo upieczonemu renciście pozostawało jeszcze zapłacenie od 2 do 10 tys. zł, w  zależności od grupy inwalidzkiej, którą sobie życzył.

Nadzorujący śledztwo prokuratorzy twierdzą, że wciąż trudno określić nie tylko zasięg sprawy i liczbę dokonanych oszustw, ale również kwotę, jaką stracił ZUS.

em, pap