Zmarł pacjent, którym opiekował się 27-letni lekarz z Ukrainy. Sprawa trafiła do prokuratury

Zmarł pacjent, którym opiekował się 27-letni lekarz z Ukrainy. Sprawa trafiła do prokuratury

Lekarz
Lekarz Źródło: Pixabay / valelopardo
27-letni lekarzowi rezydentowi z Ukrainy grozi nawet dożywocie – za rzekome zabójstwo, o które się go podejrzewa. Sprawa dotyczy śmierci pacjenta, którego nie poddał RKO. Co istotne – wewnętrzna komisja, powołana przez gorzowski szpital, przyznała, że lekarz podjął właściwą decyzję.

Jak opisuje Wirtualna Polska, 27-letni lekarz z Ukrainy zatrudniony został w Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie. Jest anestezjologiem.

Pod jego opieką znajdował się 86-letni pacjent, który wymagał przeprowadzeniu poważnej operacji, po której niestety zmarł.

„Względy humanitarne”

Stan 86-latka został określony jako „ciężki”. Operacja, której go poddano, polegała na wycięciu jelita cienkiego, ponieważ wykryto zator tętnicy krezkowej. Miał też zawał nerki i śledziony i niedokrwienie kończyn dolnych – jak czytamy w artykule TVN24. Niestety – po zabiegu serce mężczyzny po prostu stanęło. Lekarz „stwierdził zgon”, a następnie „odłączył aparaturę” podtrzymującą funkcje życiowe. Jak podaje tygodnik „Polityka”, anestezjolog nie zdecydował o przeprowadzeniu resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Jako powód wymienił „względy humanitarne”.

Szpital powołał wewnętrzną komisję, by ta przyjrzała się całej sprawie. Uznano, że lekarz nie wypełnił wszelkich formalności. Ale nie oznacza to jednak, że jego decyzja była błędna. Uznano, że była „jedyną słuszną” – podaje wp.pl. W rozmowie z TVN-em (dla „Faktów”) profesor Maciej Żukowski, który na co dzień jest kierownikiem Kliniki Anestezjologii, Intensywnej terapii i Ostrych Zatruć Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, mówi, że „dalsze leczenie” w tej sytuacji mogłoby być uznane za „uporczywą terapię”. Co to znaczy? Odnosi się to do sytuacji, gdy chory jest w końcowej fazie choroby i nie można oczekiwać poprawy stanu jego zdrowia. W tej więc sytuacji rezydent z Ukrainy nie musiał zastosować m.in. RKO.

Grozi mu dożywotni pobyt w zakładzie karnym

Jak jednak podaje wp.pl, kiedy jeszcze trwało śledztwo wewnętrznej komisji, jeden z lekarzy w szpitalu na Wielkopolsce o sprawie poinformował prokuraturę. Ta natomiast postanowiła zastosować wobec mężczyzny tymczasowy areszt – na okres trzech miesięcy. Grozi mu też surowa kara, w postaci dożywotniego pozbawienia wolności, w związku z zarzutem, jaki usłyszał od prokuratury. Warto dodać, że – jak podaje „Polityka” – lekarz, który doniósł na kolegę, miał żywić względem niego złe emocje.

– Żenujące jest to, że młody człowiek przyszedł do pracy, wykonywał swoją pracę i za tę pracę został aresztowany. To się w głowie nie mieści – komentuje lubuski konsultant wojewódzki w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii Wiesław Świtała, cytowany przez TVN24. Lekarz, który doniósł na ukraińskiego anestezjologa, poszedł zaś na urlop.

W kontekście lekarza konsultant wojewódzki Świtała jest zdania, że 27-latek mógłby opuścić areszt. Wskazuje na dokumenty, szczegółowy opis całego zdarzenia, a także fakt, że w sprawie przesłuchano świadków. – I nie zachodzi żadna obawa matactwa – mówi dla „Faktów”.

Czytaj też:
Trzylatka z masywnym stłuczeniem głowy. Zarzut usłyszała najbliższa jej osoba
Czytaj też:
Dwaj ukraińscy żołnierze zginęli po ataku nożownika. W sprawie zatrzymano Rosjanina

Źródło: wp.pl / fakty.tvn24.pl / polityka.pl