W ocenie Nałęcza, Błochowiak jest "kobietą ze wszech miar wyzwoloną i od poglądów staroświeckich jak najbardziej daleką". Zastrzegł jednak, że sprawdził i że wszystkie jej "rozbierane" zdjęcia, jakie zdarzyło mu się oglądać w różnych tygodnikach, są fotomontażem.
Niefortunne zdanie wyrwało się Błochowiak, gdy podczas środowego przesłuchania pytała Adama Michnika o szczegóły dotyczące jego rozmowy z Lwem Rywinem, m.in. kiedy włączono magnetofony w gabinecie Michnika i kiedy zamówiono poczęstunek.
Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" tłumaczył, że wiele tych szczegółów było - z jego punktu widzenia nieistotne. "Zapewnić mogę, że jutro pani nie będzie pamiętała, jaką pani dzisiaj piła wodę mineralną, bo to dla pani nie jest istotne" - dodał przesłuchiwany. "Ale gdyby dzisiaj przy tej wodzie mineralnej Lew Rywin poprosił mnie o 17 milionów dolarów - na pewno bym pamiętała" - odparła posłanka. "I pamiętałaby pani w jakich Lew Rywin był skarpetkach?" - ripostował Michnik.
Gdy szef komisji Tomasz Nałęcz (UP) chciał zareagować na tę wymianę zdań, Błochowiak dodała: "nie wiedziałam, że tak się tam panowie poznawaliście". "Pani poseł, to już było naprawdę poniżej pasa" - skomentował Michnik. "No bo skarpetki..." - broniła się Błochowiak. Michnik na to: "kolorowe skarpetki były symbolem walki ze stalinizmem. Wszyscy bikiniarze chodzili w kolorowych skarpetkach".
"Mówi się, że pedały też" - tak posłanka SLD nawiązała do anegdoty Michnika.
Jej wypowiedź wywołała śmiech na sali i reakcję Michnika: "Pani poseł, ja protestuję, to jest tak politycznie niepoprawne (...), że pani w taki (...) sposób nazywa pewną grupę mniejszości seksualnej" (niektórych fragmentów wypowiedzi nie dało się usłyszeć, gdyż mikrofon Michnika był w tym momencie wyłączony).
Bochowiak próbowała się wytłumaczyć z tej wypowiedzi. "Przepraszam, nie powinnam, ale to już było żartobliwe..." - zaznaczyła. Wówczas Nałęcz zaproponował, by zakończyć już przesłuchanie i przerwać je do piątku.
rp, pap