Maria Kiszczak: Ludzie dziękowali mężowi za stan wojenny. Prędzej czy później zostanie on uznany za bohatera

Maria Kiszczak: Ludzie dziękowali mężowi za stan wojenny. Prędzej czy później zostanie on uznany za bohatera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Maria Kiszczak (fot. Twitter/Robert Tojabob) 
- Robił wszystko dla dobra Polski. Po wprowadzeniu stanu wojennego przyjechał do mnie do sanatorium w Kołobrzegu i spacerując po plaży obcy ludzie podchodzili do męża i dziękowali mu za stan wojenny. Prędzej czy później zostanie on uznany za bohatera. Ludzie mieli zaufanie do mojego męża, miał on bardzo dobre kontakty ze społeczeństwem, poza tym dużo robił dla kościoła - powiedziała wdowa po gen. Czesławie Kiszczaku w rozmowie z reporterem programu "Uwaga".

- Mąż trzymał teczki w szafce tuż pod sufitem. Powiedział, że jaki będę mieć jakieś kłopoty, to mam iść do prezesa IPN-u - tłumaczyła Maria Kiszczak zapytana o to, dlaczego chciała sprzedać dokumentu IPN-owi.  W rozmowie z reporterem programu "Uwaga" przyznała jednak, że "zrobiła to za wcześnie".  - Mój mąż specjalnie zabrał do swojego domu te dokumenty, żeby Wałęsa pozostał polskim bohaterem, żeby go nie zrzucać z piedestału, na który postawiło go społeczeństwo - tłumaczyła.

"Mój mąż nie popełnił żadnych zbrodni"

Maria Kiszczak odniosła się także do kwestii śmierci ks. Jerzego Popiełuszki  [w tym czasie to gen. Kiszczak był szefem MSW - red ] stwierdziła, że zdaniem gen. Kiszczaka "nie powinno do tego dojść".  - To nie była jego inicjatywa. To była prowokacja. Mój mąż nie popełnił żadnych zbrodni. Nie wydał żadnego rozkazu użycia broni. To są kompletne bzdury. W tym wyraża się polska nienawiść - stwierdziła wdowa po generale. 

Kiszczak zaznaczyła, że ma nadzieję iż opinia publiczna zmieni zdanie o jej mężu. - Kochał Polskę. Wiem że nie wszyscy się z tym zgodzą, ale prędzej czy później musi do historyków, do świadomości społeczeństwa dotrzeć fakt, że wszystko co robił, to robił dla dobra Polaków - podkreśliła.

Szafa Kiszczaka

Przypomnijmy, 16 lutego do domu wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku wkroczył prokurator w towarzystwie pracowników Instytutu Pamięci Narodowej. Zabezpieczono dokumenty dot. tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek”, które to dokumenty Maria Kiszczak chciała sprzedać Instytutowi. Według relacji rzecznik prasowej IPN, wdowa po Czesławie Kiszczaku 16 lutego spotkała się m.in. z prezesem Instytutu i żądała 90 tys. złotych w zamian za przyniesione akta. Jako dowód na wagę posiadanych dokumentów przedstawiła "odręcznie kartkę papieru zatytułowaną „Informacja opracowania ze słów T.W. »Bolek« z odbytego spotkania w dniu 16.XI.1974 roku”.

TVN 24