Śmierć w taksówce (aktl.)

Śmierć w taksówce (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
62-letni taksówkarz z Rydułtów na Śląsku, który zaginął w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, nie żyje. Policjanci znaleźli jego zwłoki i zatrzymali podejrzanych o dokonanie zbrodni.
Z ustaleń policji i prokuratury wynika, że zamordowało go dwoje młodych narkomanów. "Zarzuty współsprawstwa w zabójstwie taksówkarza, dokonanym ze  szczególnym okrucieństwem, postawiliśmy 22-letniemu Markowi Sz. z  Rudułtów i jego znajomej, 18-letniej Patrycji F. z pobliskiego Pszowa" - powiedział prokurator rejonowy w Wodzisławiu Śląskim, Józef Pałka.

Oboje zatrzymani należą do środowiska narkomanów, Marek Sz. był wcześniej karany za rozboje. Patrycję F. poznał kilka dni wcześniej. Z jego relacji wynika, że to dziewczyna namówiła go do  zbrodni. Potrzebowali pieniędzy, prawdopodobnie na narkotyki. Marek Sz. nie pracuje i nie uczy się. Żyje z renty po rodzicach w  wysokości 1.200 zł. Patrycja F. również nie uczy się i nie pracuje.

W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia dziewczyna zadzwoniła do taksówkarza, prosząc o przyjazd na postój taksówek. Marek Sz. znał go wcześniej - korzystał z jego usług, obiecał też załatwić silnik do jego mercedesa i wziął na ten cel pieniądze. Według policji, niespłacony dług wobec taksówkarza mógł być jednym z motywów zbrodni.

Podejrzani zwabili taksówkarza do domu, gdzie mieszkał Marek Sz. Jak twierdzi dziewczyna, pierwszy zaatakował nożem taksówkarza Marek Sz.; on zaś - że to Patrycja F. pierwsza uderzyła metalową rurką. Następnie skrępowali swą ofiarę, zawlekli do piwnicy i tam udusili sznurem. Potem oboje wsiedli do auta taksówkarza i podróżowali po regionie. W jednym z lokali w Krzyżanowicach Marek Sz. przechwalał się dokonanym zabójstwem.

Policja natrafiła na ślad zabójców dzięki sygnałom od osób, które widziały samochód zaginionego taksówkarza. Był zaparkowany przy stacji benzynowej w Raciborzu. Krótko potem w pobliżu, w innym samochodzie, zatrzymano cztery osoby, w tym Marka Sz. i  Patrycję F. Oboje przyznali się do zabójstwa. W piwnicy domu Marka Sz. policjanci odkryli zwłoki zaginionego.

Zniknięcie taksówkarza Józefa Jochema zgłosił policji w sobotę rano jego zięć. Ostatni raz taksówkarza widziano na rynku w  Rydułtowach w drugi dzień świąt ok. 18. Przyjechał tam z domu na  telefoniczne zlecenie klienta. Do taksówki ktoś wsiadł. Potem ślad się urwał. W niedzielę zaginionego szukało już blisko 150 policjantów i leśników z powiatów wodzisławskiego, rybnickiego i  raciborskiego.

Morderstwo śląskiego taksówkarza to kolejny podobny przypadek w ostatnim czasie. Przed tygodniem ofiarą bandytów padł 80-letni taksówkarz, którego samochód samochód znaleziono w pobliżu przejścia granicznego w Rosówku koło Szczecina. Do mordu przyznali się dwaj mieszkańcy podszczecińskiej miejscowości, w wieku 18 i 24 lat. W listopadzie zamordowany został 44-letni taksówkarz z  Warszawy. Znaleziono go powieszonego na stelażu podtrzymującym taksówkowego "koguta" w lesie niedaleko Wólki Radzymińskiej pod  Warszawą.

Za zabójstwo grozi kara dożywotniego więzienia. Na początku maja Sąd Okręgowy w Szczecinie skazał na 25 lat pozbawienia wolności 30-letniego Bułgara Adriana A., oskarżonego o zabicie (motywem był rabunek) szczecińskiego taksówkarza w sierpniu ubiegłego roku. Takiej kary domagał się prokurator.

sg, em, pap