Rywin "wmanewrowany" (aktl.)

Rywin "wmanewrowany" (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Obrońcy Lwa Rywina wnieśli o uniewinnienie ich klienta. Według prawników nie ma dowodów na dopuszczenie się przez Rywina płatnej protekcji.
Obrońcy Lwa Rywina oraz on sam wnieśli we  wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie o uniewinnienie. Karę 3  lat więzienia i 250 tys. zł grzywny, jakiej chce prokuratura, adwokaci uznali za rażąco surową.

Trzej adwokaci Rywina; mecenasi Wojciech Tomczyk, Marek Małecki i  Piotr Rychłowski, podzielili swe wystąpienia w ten sposób, że  każdy z nich omawiał poszczególne etapy całej sprawy toczącej się od początku lipca 2002 r. Rychłowski mówił o spotkaniach Rywina z  Wandą Rapaczyńską oraz jej notatce sporządzonej po spotkaniu 15 lipca 2002 r., gdy Rywin miał po raz pierwszy złożyć swą korupcyjną propozycję. Małecki omawiał kwestię autentyczności nagrania rozmowy Rywina z Adamem Michnikiem, zaś Tomczyk analizował wszystko od strony prawnej.

"Ani zeznania prezes Agory Wandy Rapaczyńskiej, ani inne dowody nie potwierdzają tez aktu oskarżenia, by Lew Rywin popełnił przestępstwo płatnej protekcji lub oszustwa" - oświadczył Rychłowski. Według niego, nie można notatki Rapaczyńskiej uznać za  wiarygodną, bo nie opisuje ona całego spotkania Rywina i  Rapaczyńskiej, pomija jego szerszy kontekst i w rzeczywistości nie  stanowi podstawy do uznania, że oferta Rywina jest elementem płatnej protekcji.

Rychłowski przypominał: przed spotkaniem Rywina i Rapaczyńskiej 15 lipca, oboje kontaktowali się wcześniej i dokonywali różnych uzgodnień. "W notatce tego nie ma" - oświadczył adwokat. Żądania, jakie Rywin miał sformułować wobec Agory w zamian za uchwalenie ustawy o rtv w kształcie takim, na jakim spółce zależało (17,5 mln dolarów dla SLD, zaprzestanie krytyki rządu przez "Gazetę Wyborczą" i fotel prezesa kupionego przez Agorę Polsatu dla  Rywina), Rychłowski uznał za "absurdalne".

"Lew Rywin nie mógł złożyć takiej propozycji. Na jego komputerze brak jest jakichkolwiek dowodów na kontakty ze stroną rządową" -  oznajmił Rychłowski.

Drugi obrońca, mec. Marek Małecki przypomniał zeznania złożone przez Bolesława Sulika: w pierwszej połowie 2002 r. Sulik -  członek zespołu przy Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, opracowującego projekt ustawy, opowiadał o niej w wywiadzie telewizyjnym, po czym Michnik poprosił go o rozmowę, a raczej -  według adwokata - został na nią "wezwany do Agory". Po rozmowie Michnik miał dojść do wniosku, że zapisy antykoncentracyjne w  ustawie o rtv powstały "z woli premiera". Wówczas Sulik miał usłyszeć od Michnika te słowa: jeśli to premier stoi za zapisami antykoncentracyjnymi, to wojna - i premier tej wojny nie wygra. "A  pan prezes Rywin w tę wojnę został wmanewrowany" - powiedział Małecki.

Według Małeckiego, są też wątpliwości co do autentyczności "podstępnie dokonanego" nagrania rozmowy Rywina i Michnika z 22 lipca 2002 r., które może być zmanipulowane. Podał w wątpliwość opinie biegłych, którzy badali nagrania. Powoływał się przy tym, na swą korespondencję z Centralnym Laboratorium Kryminalistyki przy Komendzie Głównej Policji oraz z Polskim Towarzystwem Kryminalistycznym. Instytucje te miały stwierdzić, że nie istnieje jeszcze metoda badawcza, na podstawie której można kategorycznie stwierdzić, iż nagranie cyfrowe nie było zmanipulowane.

Mec. Wojciech Tomczyk krytykował zarówno to, że równolegle z  prokuraturą pracowała sejmowa komisja śledcza, co sprawiło, że  "tajemnica śledztwa stała się tajemnicą poliszynela", jak i to, że  członkowie komisji zadawali świadkom tendencyjne pytania, wywierali na nich presję oraz na gorąco komentowali ich zeznania.

W opinii obrońcy taka sytuacja spowodowała, że dziś nie da się oddzielić, co świadkowie zeznający w sprawie wiedzieli od  początku, a co - z transmisji obrad sejmowej komisji. Postępowanie członków sejmowej komisji mec. Rychłowski nazwał nawet "festiwalem ignorancji, pogardy dla procedur i państwa prawa".

Zdaniem Tomczyka, wykreowano Rywina na wroga publicznego nr 1  i nawoływano do nagonki przeciw niemu. "Czym innym jest krytyka prokuratury przez niektóre media i członków komisji śledczej?" -  zapytał retorycznie adwokat. Zażądaną przez prokuraturę dla Rywina karę 3 lat więzienia uznał za "rażąco surową i nieadekwatną". Wniósł o uniewinnienie swego klienta lub ewentualnie karę w  zawieszeniu.

Tomczyk postawił pytanie: "Po co Rywin był potrzebny Agorze?" i  sam na nie odpowiedział: mimo że Agora miała wpływ na zapisy ustawy o mediach, chciała użyć Rywina do dodatkowego nacisku na  rząd w sprawie tej ustawy. "To jednak Agora przyszła do Rywina" -  skonkludował.

"Jestem niewinny. Powtórzę to jeszcze raz: jestem niewinny. Nie  składałem żadnej korupcyjnej oferty. Jestem ofiarą intrygi prezes Agory, Wandy Rapaczyński. Ktoś mniej naiwny niż ja pewnie przejrzał by tę intrygę. Dlatego wybrano właśnie mnie" -  oświadczył Rywin w swym ostatnim słowie.

Cytował też listy, jakie miał dostać od swych przyjaciół, filmowców z całego świata, w których wyrażali oni poparcie dla  niego i pisali, że to przykre, iż w kraju, dla kultury którego Rywin zrobił tak wiele, traktuje się go w taki sposób. "Myślę, że  żyjesz w szczęśliwym kraju, w którym nie ma poważnych, kryminalnych przestępstw" - miał napisać do Rywina jego nie  ujawniony z nazwiska przyjaciel.

Prok. Katarzyna Kwiatkowska nie skorzystała z prawa do repliki. Powiedziała dziennikarzowi PAP, że wystąpienia obrońców były jedynie "polemiką ze stanem faktycznym i ustaleniami prokuratury". "Nie zmieniam swego stanowiska" - dodała.

Wyrok - 26 kwietnia.

oj, em, pap