Młody Francuz zaprzeczył, jakoby usiłował zniszczyć film ze zdjęciami rozlewni. "Bałem się o aparat, dlatego wyjąłem film i chciałem im go oddać (ochroniarzom rozlewni), ale oni tego gestu nie zrozumieli. A uciekałem przed nimi, bo się ich po prostu wystraszyłem" - tłumaczył.
N. mówił też, że podczas swoich wypraw zagranicznych zdarzało mu się mieć problemy w związku z robieniem zdjęć różnych obiektów. "Ale zazwyczaj kończyło się na rozmowie i wyjaśnieniu, dlaczego to robię i nikt mnie nie zatrzymywał" - powiedział.
Na pytanie dziennikarzy, czy będzie się domagał odszkodowania od polskiego wymiaru sprawiedliwości, odpowiedział, że jeszcze o tym nie myślał. Mickael N. nie skarżył się też na warunki, jakie miał w poznańskim areszcie, zadowolony był też z pomocy prawnej i dyplomatycznej.
Także przyjaciółka Mickaela, u której mieszkał w Swarzędzu, nie ma pretensji o całą sytuację do organów ścigania. "Trudno mówić w obecnych czasach o przesadzie w sprawach terroryzmu. Dobrze, że jesteśmy czujni, ale dobrze też, że udaje się sprawę szczęśliwie wyjaśnić. I to jest najważniejsze" - powiedziała Elżbieta S.
Mickael N. został zatrzymany 13 sierpnia podczas fotografowania rozlewni gazu w Swarzędzu pod Poznaniem. Prokuratura zarzuciła mu przygotowywanie zamachu terrorystycznego, a sąd aresztował na trzy miesiące. Podczas przeszukania mieszkania, w którym mieszkał w Polsce, znaleziono ślady materiałów wybuchowych. Ślady takich materiałów były też na ciele i ubraniach podejrzanego. We wtorek sąd odwoławczy zwolnił Francuza z aresztu uzasadniając, że prokuratura nie udowodniła zasadności swoich zarzutów.
em, pap