Wyrok za zabójstwo w Tatrach

Wyrok za zabójstwo w Tatrach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na dożywocie skazał Sąd Okręgowy w Białymstoku 38-letniego Pawła Hajduka, oskarżonego m.in. o gwałt i zabójstwo w lipcu 2003 roku studentki w Dolinie Chochołowskiej.
To kara łączna, także za trzy inne przestępstwa na tle seksualnym, które mężczyzna popełnił w Białymstoku przed zabójstwem w Tatrach. Sąd białostocki zajmował się tą sprawą, bo w województwie podlaskim mieszka większość pokrzywdzonych i świadków. Ze względu na jej charakter proces był utajniony. Sąd zezwolił na publikację nazwiska skazanego. Wyrok nie jest prawomocny.

Do zabójstwa 22-letniej studentki z województwa lubuskiego doszło 31 lipca 2003 roku w Dolinie Chochołowskiej. Kasia P. poznała swojego późniejszego zabójcę w Zakopanem. Tydzień później przypadkowy turysta znalazł w górach jej ubranie, dokumenty i  trochę rzeczy osobistych. Wówczas rozpoczęto poszukiwania na dużą skalę, ale zwłoki odnaleziono dopiero wtedy, gdy miejsce ich ukrycia wskazał sam sprawca. Zatrzymano go 14 sierpnia 2003 roku w  Koninie. Był poszukiwany listem gończym przez prokuraturę w  Zakopanem.

Uzasadniając wyrok, sędzia Jan Sidoruk powiedział, że Hajduk to  "przestępca przebiegły, podstępny i bezwzględny, okrutny", a  sprawa jest nietuzinkowa. By zapobiec dalszemu złu, skazany powinien być - jak podkreślił - na długo odizolowany od  społeczeństwa, bo jest jednostką "całkowicie niepoprawną". Dlatego sąd orzekł, że Hajduk będzie się mógł ubiegać o warunkowe zwolnienie dopiero po 30 latach.

Sąd nazywał skazanego "wilkiem w owczej skórze", który wykorzystał miłość do gór studentki, którą przypadkowo spotkał w  Zakopanem. Podał się także za miłośnika gór i przewodnika, po czym brutalnie zgwałcił i zabił dziewczynę. Uzasadniając dożywocie sędzia powiedział, że jest to kara sprawiedliwa i sąd nie ma co do  winy oskarżonego żadnych wątpliwości, bo "ile więcej młodych dziewczyn musi jeszcze skrzywdzić skazany", żeby sąd mógł sięgnąć po najwyższą karę.

"Swój sposób bycia oskarżony dostosowywał do sytuacji i  realizacji swego celu: zaspokojenia wybujałego popędu płciowego" -  powiedział Sidoruk. Gwałt i zabójstwo studentki sędzia nazwał "kulminacją seksualnych zwyrodnień" oskarżonego, który "za nic miał najwyższą wartość, jaką jest życie ludzkie".

Przypomniał, że Hajduk był już wcześniej dwukrotnie karany za  brutalne gwałty i rozboje w latach 1994-95. Sąd wymierzył mu za te przestępstwa karę łączną 7 lat więzienia. Z więzienia wyszedł w  2001 roku i rok później wrócił na drogę przestępstwa.

Oskarżony zwabiał podstępem swoje często małoletnie ofiary do  mieszkania, wzbudzał wcześniej ich zaufanie, upijał, a potem gwałcił. Jedną z ofiar była dziewczyna, którą przekonał, że jest policjantem i może anulować mandat jej koleżance. "Wykazywał przy tym niemalże aktorskie umiejętności, jawiąc się jako osoba opiekuńcza, gotowa do niesienia pomocy, choćby przez udzielanie noclegu małoletnim dziewczynom, które uciekły z domu czy ze  szkoły" - powiedział sędzia Sidoruk. Pokrzywdzone zeznawały w  śledztwie, że skazany był "miły i sympatyczny".

Oskarżony w procesie nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Jak podkreślił sąd, wielokrotnie przyznał się natomiast w trakcie śledztwa, potem pisał nawet pisma do sądu, by jak najszybciej i  "dyskretnie" rozpoznał jego sprawę, bo dręczą go wyrzuty sumienia.

Po ogłoszeniu wyroku matka zamordowanej studentki Wanda P. powiedziała dziennikarzom, że nie czuje satysfakcji z wyroku, bo  sprawiedliwością byłaby śmierć dla skazanego w taki sam sposób, w  jaki zginęła jej córka. Dodała, że nie wyobrażała sobie, żeby kara była niższa niż dożywocie.

"Mam ogromny żal, że wymiar sprawiedliwości nie znalazł się na  swoim miejscu i nie ocenił go za pierwsze jego czyny. Może by  uratowało to przed następnymi tragediami. Po pierwszych jego czynach można było stwierdzić, z kim ma się do czynienia. To jest bandyta. Przypadek sprawił, że śmierć Kasi wyszła na jaw" -  powiedziała Wanda P. Za pomoc w poszukiwaniach córki podziękowała mediom.

ks, pap