O. Hejmo - świadomy donosiciel? (aktl.)

O. Hejmo - świadomy donosiciel? (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
O. Konrad Hejmo świadomie współpracował od połowy lat 70. z IV departamentem MSW zwalczającym Kościół katolicki. W Watykanie, został zwerbowany przez oficerów wywiadu PRL podających się za oficerów wywiadu zachodnioniemieckiego.
Te nieoficjalne informacje pochodzą z  wiarygodnego źródła w Instytucie Pamięci Narodowej.

Zachowujący anonimowość informator powiedział, że z akt o. Hejmy w IPN nie wynika, czy miał on świadomość, że w istocie nie  współpracuje z wywiadem Niemiec, lecz PRL. "Tak czy inaczej, współpraca polskiego księdza z Watykanu z obcym bądź co bądź wywiadem nie jest czymś, co zasługuje na pochwałę; ponadto wcześniej współpracował świadomie z SB" - dodał rozmówca. Potwierdził, że zachowały się pokwitowania odbioru pieniędzy przez o. Hejmę z drugiego okresu współpracy.

Prezes IPN Leon Kieres odmówił komentarza do informacji, że  o. Hejmo przekazywał informacje wywiadowi PRL, myśląc, że pomaga Bundesnachrichtendienst (BND) - wywiadowi RFN, o czym napisało piątkowe "Życie Warszawy". "Nie będę komentował żadnych szczegółowych spraw związanych z o. Hejmo" - powiedział.

IPN może badać i oceniać także tajną współpracę obywateli polskich z obcymi służbami specjalnymi, co wynika wprost z ustawy o IPN. W art. 5 ust. 3 mówi ona: "Do organów bezpieczeństwa państwa, w rozumieniu ustawy, należą także organy i instytucje cywilne i wojskowe państw obcych o zadaniach podobnych do zadań organów, o których mowa w ust. 1 (czyli organów bezpieczeństwa PRL - PAP)."

Także ustawa lustracyjna za organy bezpieczeństwa państwa uznaje "organy i instytucje cywilne i wojskowe państw obcych o  zadaniach podobnych do zadań organów bezpieczeństwa PRL". Dlatego domniemana nieświadomość o. Hejmy, że faktycznie współpracował z  wywiadem PRL, nie mogłaby być podstawą do oczyszczenia go z  zarzutu agenturalności przez sąd - tym bardziej, jeśli wcześniej istotnie świadomie współpracował w kraju z SB.

To, czy sąd się tym zajmie, zależy od tego, czy o. Hejmo sam zwróci się do Sądu Lustracyjnego w drodze tzw. autolustracji. Autolustrację stworzono wprawdzie dla osób pełniących funkcje publiczne, pomówionych o związki ze służbami specjalnymi PRL, ale  sąd już wcześniej uczynił wyłom w tej zasadzie i wszczął sprawę uznanego przez IPN za agenta SB opozycjonisty z PRL Henryka Karkoszy (na jego wniosek), który nigdy nie pełnił funkcji publicznych i nie podlegał w ogóle lustracji - tak jak księża.

Przewodniczący Sądu Lustracyjnego Zbigniew Puszkarski powiedział PAP, że "teoretycznie o. Hejmo może wystąpić do sądu". Dodał, że  konkretny skład sędziowski zdecydowałby, czy wszcząć jego proces. Potwierdził, że wolą ustawodawcy było ujawnianie współpracy także z obcymi służbami specjalnymi - bez rozróżnienia, czy chodzi o  państwa obozu sowieckiego, czy demokratycznego Zachodu.

Jedną z pięciu przesłanek, którą w swym orzecznictwie kieruje się Sąd Lustracyjny przy stwierdzaniu czyjejś współpracy, jest świadomość danej osoby, że współpracowała z którymś z organów bezpieczeństwa PRL, wymienionych w ustawie lustracyjnej. Jeżeli choć jedna z tych przesłanek nie jest spełniona, sąd oczyszcza daną osobę z zarzutu agenturalności.

(W 1998 r. TK uznał, że by mówić o czyjejś współpracy ze  specsłużbami, muszą być spełnione - łącznie - następujące przesłanki:

- współpraca musiała polegać na kontaktach z organami bezpieczeństwa państwa i przekazywaniu im informacji;

- musiała mieć charakter świadomy: osoba współpracująca musiała sobie zdawać sprawę, że nawiązała kontakt z przedstawicielami jednej ze służb, wymienionych w ustawie;

- musiała być tajna: osoba współpracująca musiała zdawać sobie sprawę, że fakt nawiązania współpracy i jej przebieg ma pozostać tajemnicą, w szczególności wobec tych osób i środowisk, których miały dotyczyć przekazywane wiadomości;

- musiała się wiązać z operacyjnym zdobywaniem informacji przez służby wymienione w ustawie;

- nie mogła ograniczać się do deklaracji woli: musiała się materializować w świadomie podejmowanych, konkretnych działaniach, mających na celu urzeczywistnienia podjętej współpracy).

W środę prezes IPN ujawnił, że w zasobie Instytutu znajdują się dokumenty wskazujące, iż o. Hejmo był współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL o pseudonimach "Hejnał" i "Dominik". Zakonnik zaprzeczył, ujawniając, że w latach 80. w Watykanie kontaktował się z nim pewien obywatel Niemiec, polski uchodźca, obecnie już nieżyjący, o nazwisku M. Mężczyzna ten - jak mówi o. Hejmo -  nagrywał ich rozmowy na magnetofon. Duchowny powiedział, że nie poda jego personaliów, bo nie chce wyrządzić krzywdy jego rodzinie. Nie wykluczył jednak, że jeśli zaistnieje taka potrzeba, ujawni, o kogo chodzi.

Jak dotąd komentarza całej sprawy odmawia prowincjał dominikanów o. Maciej Zięba, który zastrzegł, że dopóki nie spotka się z o. Konradem Hejmo, nie będzie odpowiadał na żadne pytania dotyczące podanych przez Instytut Pamięci Narodowej informacji o tym, że o. Hejmo współpracował ze służbami specjalnymi.

"Nie mogę odpowiadać na żadne pytania, dopóki nie porozmawiam z  o. Hejmo. Wybieram się do Rzymu w przyszłym tygodniu" - powiedział o. Zięba dziennikarzom. Nie chciał jednak sprecyzować, kiedy dojdzie do wyjazdu i spotkania.

Dodał, że zanim prezes IPN pokazał mu dokumenty, nic nie wiedział o całej sprawie.

Prowincjał dominikanów uczestniczył w środowym posiedzeniu kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, po którym prezes IPN Leon Kieres ujawnił, że w zasobie Instytutu znajdują się dokumenty wskazujące, iż o. Hejmo był współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL o pseudonimach "Hejnał" i "Dominik".

O. Maciej Zięba powiedział wtedy, że widział akta ojca Hejmo, które nazwał "przekonującymi i porażającymi" i podkreślił, że  sprawa ta wymaga rzetelnego wyjaśnienia.

ks, pap