Nadal nie ma potwierdzonych informacji, by wśród 52 ofiar śmiertelnych zamachów byli Polacy, jednak konsulat jest przygotowany, że takie informacje mogą wkrótce nadejść.
Brytyjczycy rozpoczęli identyfikację ciał ofiar. Znana jest już tożsamość dwóch kobiet, które zginęły - policja potwierdziła, że jedną z ofiar jest 53-letnia Susan Levy. Zginęła ona w eksplozji w pociągu metra niedaleko stacji King's Cross.
Kilka godzin po opublikowaniu tej informacji władze University College London ogłosiły, że wśród ofiar jest jedna z ich pracownic - sprzątaczka Gladys Wundowa.
Policja zwróciła się do kilkunastu rodzin, których bliscy nie odnaleźli się po zamachach, o przekazanie przedmiotów osobistego użytku, jak szczoteczki do zębów czy grzebienie, z których będzie można pobrać próbki kodu DNA.
Według dziennika "Daily Mirror", funkcjonariusze zgłosili się m.in. do brata zaginionej Polki, Anny Brandt - Pawła Ikrzyńskiego, by pobrać jego DNA.
Przy stacji King's Cross nadal przybywa plakatów ze zdjęciami zaginionych, rozlepianych przez ich rodziny i przyjaciół.
W poniedziałek przy Tavistock Square, gdzie 13 osób zginęło od wybuchu bomby podłożonej w autobusie, matka jednego z poszukiwanych Anthony'ego Fatayi-Williamsa wystąpiła za pośrednictwem mediów z dramatycznym apelem do sprawców zamachów: "Ile jeszcze musimy łez wypłakać? Ile matek będzie miało zranione serca?" - mówiła.
Pani Fatayi-Wiliams przyleciała z Nigerii w nadziei, że odnajdzie syna, który mógł być w zaatakowanym przez terrorystów autobusie.
ks, pap