Kanister nie miał związku z pożarem autokaru?

Kanister nie miał związku z pożarem autokaru?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na miejscu piątkowego wypadku autokaru z licealistami koło Jeżewa znaleziono jeden kanister - poinformowała policja. Straż pożarna dodaje, że zebrane dotąd dowody nie wskazują na związek kanistra z pożarem tego pojazdu.
Ukazujący się w Białymstoku "Kurier Poranny" postawił w swym środowym wydaniu tezę, że "tragedię licealistów pod Jeżewem spowodowała eksplozja benzyny przewożonej w bagażniku". Zdaniem gazety, kierowca autokaru miał w luku bagażowym dwa kanistry z  paliwem, które wybuchły w czasie zderzenia.

W piątkowym zderzeniu czołowym autokaru z ciężarową lawetą, na  którą najechał jeszcze bus, zginęło dwanaście osób, a około czterdziestu zostało rannych. W autokarze jechali z Białegostoku do Częstochowy licealiści. Przyczyna wypadku nie została dotąd oficjalnie ustalona.

Rzecznik prasowy podlaskiej policji Jacek Dobrzyński powiedział PAP, że na miejscu wypadku znaleziono jeden kanister. Początkowo przypuszczano, że są dwa, ale okazało się że zamiast drugiego kanistra znaleziono metalowy pojemnik.

Jak dodał Dobrzyński, kanister był otwarty i pusty, ale nic nie  wskazuje na to, by eksplodował.

Strażacy już wcześniej podawali informację, że w ich meldunkach mowa jest o jednym kanistrze. Rzecznik prasowy podlaskiej straży pożarnej Marcin Janowski powiedział PAP, powołując się na  naocznego świadka - strażaka, który ten kanister oglądał na  miejscu, że nie był on zniekształcony czy naruszony.

"Eksplozja kanistrów jako przyczyna pożaru to spekulacja, która w  faktach nie znajduje na razie potwierdzenia" - powiedział Janowski o tezie stawianej przez gazetę. Policja dodaje, że ostatecznie wypowie się na ten temat biegły z zakresu pożarnictwa.

Janowski dodał, że nie jest przesądzone, czy kanister pochodził z  autokaru, czy może z ciężarowej lawety, która zderzyła się z tym pojazdem.

Strażacy powtarzają, że przy tak ogromnej masie obu pojazdów, fakcie, że w autokarze są kilkusetlitrowe zbiorniki z paliwem i  mnóstwo instalacji elektrycznej, energia wyzwolona w czasie zderzenia jest tak duża, że pożar w tej sytuacji nie jest niczym nadzwyczajnym.

Zastępca komendanta miejskiego straży pożarnej w Białymstoku Jan Rabiczko podaje przykład pożaru autobusu w lipcu tego roku, który zapalił się na przystanku w Białymstoku. Jego wnętrze wypaliło się doszczętnie w ciągu kilku minut. Powiedział, że tak szybko rozprzestrzenia się pożar w pojeździe, w którym jest dużo m.in. kabli elektrycznych i materiału palnego: np. tapicerka czy  wypełnienia siedzeń.

Rabiczko dodał, że kiedy zderza się ze sobą kilkadziesiąt ton, jak miało to miejsce w Jeżewie, blachy pojazdów "rozgrzewają się do czerwoności". "Jeżeli dochodzi do tego rozprysk paliwa, nawet oleju napędowego z rozbitego zbiornika, to mamy wyjaśnienie, dlaczego to się tak błyskawicznie pali" - dodał strażak.

Jego zdaniem, w tym wypadku nie musiało zginąć tak wiele osób, gdyby udało się wybić przynajmniej jeszcze jedną szybę z boku autokaru i gdyby świadkowie zdarzenia nie bali się, podeszli i  sami próbowali wybić szyby w oknach pojazdu.

Prokurator Tadeusz Marek z nadzorującej śledztwo w tej sprawie Prokuratury Okręgowej w Łomży powiedział PAP, że szczegóły wypadku będą znane dopiero po ustaleniach biegłych różnych specjalności, którzy zostaną w tej sprawie powołani, bo wciąż trwa zbieranie innych dowodów.

ss, pap