"Ozon": Wałęsa konsultował się z PZPR?

"Ozon": Wałęsa konsultował się z PZPR?

Dodano:   /  Zmieniono: 
"W Gdańsku wyrzuciłem wszystkich, którzy wam się mogli nie podobać - Borusewicza, Walentynowicz. Wyczyściłem" - miał powiedzieć Lech Wałęsa podczas rozmowy z wysłannikami władz stanu wojennego - donosi tygodnik "Ozon".
Ta wypowiedź to część sporządzonego w resorcie spraw wewnętrznych 36-stronicowego zapisu rozmowy, jaki zachował się i jest przechowywany w Instytucie Pamięci Narodowej. Rozmowę prowadzili płk Hipolit Starszak, szef Biura Śledczego MSW, oraz płk Bolesław Kliś, prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej, których w czasie stanu wojennego wysłano do lidera Solidarności, by skłonić go do podpisania oświadczenia, że został pouczony o obowiązujących przepisach prawa i zobowiązał się do ich przestrzegania. Wałęsa stanowczo odmówił złożenia jakiegokolwiek podpisu. "Nie wyraził zgody na podpisanie oświadczenia, twierdząc, że ťod czterech lat niczego nie podpisujeŤ" " raportowali potem wspólnie Starszak i Kliś. Mimo to spotkanie z pułkownikami przeciągnęło się, bo panowie wdali się w dysputę polityczną - piszą dziennikarze "Ozonu". Treść tej rozmowy budzi wiele wątpliwości, przede wszystkim, czy przywódca Solidarności w kontaktach z przedstawicielami władz PRL nie posunął się za daleko. Lech Wałęsa wprawdzie konsekwentnie wykręcał się od respektowania dławiącego prawa stanu wojennego, ale przy okazji dyskusji z funkcjonariuszami państwa przypomniał im, ile zrobił dla władz PRL.

Dlaczego daliście Rulewskiemu

"Ma pan dowody na to, że robiłem porządek. W Gdańsku wyrzuciłem wszystkich, którzy wam się mogli nie podobać " Borusewicza, Walentynowicz (Bogdan Borusewicz i Anna Walentynowicz byli działaczami Wolnych Związków Zawodowych i dzięki nim Sierpień "80 zakończył się sukcesem). Walentynowicz za bardzo się mieszała, a jednocześnie bardzo mi przeszkadzała. Przyznaję się do tego. Ja naprawdę nie mam ambicji przewodzenia".

Prokurator: "Walentynowicz to nie jest osoba, która mogłaby przewodzić".

Wałęsa: "Wiedziałem, że to się władzy nie podoba".

Prokurator: "Mogło się nie podobać albo mogło podobać".

Wałęsa: "Nie zarzuci mi pan nic, że w Gdańsku miał pan jednego człowieka, który wam się mógł nie podobać. Wyczyściłem. Nie zarzuci mi pan, że tam, gdzie miałem wpływ, to znaczy w prezydium K. K. [Komisja Krajowa NSSZ "S"" przyp. red.], które dobierałem, dobrałem jednego człowieka, który wam nie odpowiadał. Pytałem nawet. Myśli pan, że odsunięcie Onyszkiewicza, Modzelewskiego czy Gwiazdy to była łatwa sprawa? Poradziłem sobie jednak. A że nie mogłem załatwić pozostałych, bo nie zrobię wyborów w Warszawie, niech to robi ktoś inny. To był demokratyczny związek, więc nie mogłem. Jednocześnie wiedziałem, że jest bardzo leciutko, ledwie siedzi Rulewski, Jurczyk, Kopaczewski i wielu innych [osoby wymieniane przez Wałęsę to w większości opozycyjni "jastrzębie" " przyp. red.]. Jakieś większe spotkania rozliczeniowe i oni spadali".

Dyrektor Biura Śledczego: "Jednak zanim spadli, to zwyciężyła linia, która jest różna od tego, o czym pan mówi".

Wałęsa: "Zgadza się. Ale czy wy nie macie sobie nic do zarzucenia? Dam ewidentny przykład. Jadę do Rzeszowa na strajk rolników, który trwa dwa miesiące. Rząd wszystko akceptuje. Pierwszy punkt " związki rolników. Dzwoni do mnie Rakowski i Ciosek " związki rolników nie przejdą. Klękam i z płaczem tłumaczę ludziom " nie będzie związków rolników indywidualnych. Za dwa tygodnie panowie jadą do Bydgoszczy i Rulewskiemu dają bez niczego rolników indywidualnych. Czy lepiej nie było przedzwonić do mnie i powiedzieć: ťLechu, sytuacja cholerna, przyjedź, żeby to było przy tobie, że to tobie dajemy, nie jemuŤ. Wtedy wstaje mi taki Rulewski czy inny i mówi: ťPrzez dwa miesiące nie załatwiłeś żadnego punktu, a ja ci pokazałem, jak należy załatwiaćŤ".

ozon