Piękna ta nasza Polska, co? „Kryptonim Polska”, czyli strach się śmiać

Piękna ta nasza Polska, co? „Kryptonim Polska”, czyli strach się śmiać

Borysz Szyc w filmie „Kryptonim Polska”
Borysz Szyc w filmie „Kryptonim Polska” Źródło:Materiały prasowe / Robert Jaworski
Borys Szyc w karykaturalnej roli nafaszerowanego krajową kokainą przywódcy, wyjątkowo nieporadnych neonazistów, zakazana miłość, wschodzący Białystok i Rysio z „Klanu” w sutannie. „Kryptonim Polska” stanie się zapewne przyczyną kilku uśmiechów, ale ostatecznie wcale nie dostarcza powodów do radości.

Zbudowanie filmowej opowieści w oparciu o polskie antagonizmy to rzecz dość oczywista, bo przecież konflikt jest doskonałym nośnikiem historii. A że z winy polityków wzajemnej wrogości Polakom nie brakuje, to reżyser Piotr Kumik już na starcie miał mnóstwo materiału źródłowego do skonstruowania „Kryptonimu Polska”. Dobrze jest się z tego całego bałaganu pośmiać, ale śmiech szybko ustępuje trwodze, gdy okazuje się, że większość oglądanych w filmie scen to fabularyzowane newsy z ostatnich kilku lat.

Miłość nie wszystko wybaczy

20-letni Staszek (Maciej Musiałowski) marzył o karierze piłkarskiej, ale poważna kontuzja zniweczyła wszystkie jego plany. Utknął w dzielonym z nastoletnią siostrą pokoju na jednym z białostockich osiedli. Zagubiony i zniechęcony brakiem perspektyw daje się wciągnąć swojemu kuzynowi Romanowi (Borys Szyc) w struktury neonazistowskiego Zrzeszenia Młodzieży Radykalnej (ZMR). Zawartą w nazwie młodzież, poza Romanem, reprezentuje grupa około 30-letnich przygłupów, którzy w wolnych chwilach organizują np. urodziny Adolfa Hitlera w podlaskich lasach.