Ich wrzaski publiczność niemal od pierwszych minut przyjęła entuzjastycznie, choć wykrzykiwane w wielu różnych językach - fińskim, holenderskim czy rosyjskim - piosenki były najczęściej niezrozumiałe. Widzowie jednak nie tylko śmiali się z "gagów" artystów, ale i pokrzykiwali razem z nimi, piszczeli i bili brawo.
Artyści są amatorami i na co dzień zajmują się czymś zupełnie innym. "Zresztą ich przylot do Polski musieliśmy tak zorganizować, by wystąpili u nas w dniu wolnym od pracy. Po koncercie panowie wracają do siebie, bo wszyscy gdzieś pracują" - mówi Michał Jazuń, producent Przeglądu. Opowiadał zresztą, że Finowie byli kompletnie zaskoczeni zaproszeniem do Polski na festiwal piosenki aktorskiej. "Próbowałem się skontaktować z nimi mailem. Pisałem do dyrygenta, ale on nie odpowiadał. Wreszcie udało mi się z nim skontaktować telefonicznie. Przyznał, że nie odpisywał, bo uznał to za żart".
Ostatecznie chórzyści po wielu wahaniach zgodzili się odwiedzić Polskę, kiedy organizatorzy zapewnili ich, że Polacy potrafią docenić krzyk i bardzo go potrzebują. "Przekonałem panów, że krzyk w naszej rzeczywistości bardzo nam pomoże, pozwoli uwolnić pewne emocje. To ich przekonało i ucieszyło" - mówił Jazuń.
pap, em