Jak w starym dobrym kryminale
Artykuł sponsorowany

Jak w starym dobrym kryminale

Beata Dmowska, autorka powieści „Spadek”.
Beata Dmowska, autorka powieści „Spadek”. Źródło: Materiały prasowe
Sięgając po niektóre tytuły, odnoszę wrażenie, że zaczynam uczestniczyć w jakiejś paradzie psychopatów. Czy dopiero takie historie mogą dać nam rozrywkę? Osobiście pozostaję pod ciągłym urokiem klasyków, gdzie nie ma nadmiaru brutalnych scen – mówi Beata Dmowska, której zadebiutowała powieścią „Spadek”.

Nakładem Wydawnictwa Harper Collins Polska ukazała się Pani debiutancka powieść „Spadek” (listopad 2018).
Proszę nam przybliżyć swoją sylwetkę.

Tak szczerze i bez fantazjowania? Większość osób może uznać, że prowadzę mocno nieciekawe i sielankowo nudne życie. Jestem kobietą w średnim wieku – urodziłam się w 1966 r. w Białej Podlaskiej, która dekadę temu wykonała swoje plany i osiedliła się z rodziną na wsi.

Czwórka moich dzieci wyfrunęła już z gniazdka. A my z mężem spełniamy nasze marzenie o spokojnym życiu z dala od wyścigu szczurów i ludzkiego zgiełku. Takie proste życie daje nam sporo satysfakcji.

W zasadzie od wczesnej młodości pisałam do szuflady. Bardzo się cieszę, że po raz pierwszy została profesjonalnie wydana moja powieść.

„Spadek” jest bardzo udaną mieszaniną gatunków literackich, z dominującym wątkiem kryminalnym. Czy możemy stąd wnosić, że ten gatunek jest pani najbliższy?

Lubię klasyczny kryminał. Starą, dobrą Christie czy Chandlera, gdzie tematyką jest śledztwo zmierzające do rozwiązania zagadki metodą dedukcji. Uwielbiam obserwować, jak logika staje się bronią w walce o sprawiedliwość.

Czy jednak jest to mój ulubiony gatunek? W jakimś stopniu na pewno, ale przede wszystkim lubię element zaskoczenia. Czytelnika można zaintrygować na różne sposoby, m.in. żonglując gatunkami literackimi.

Wyznam szczerze, że niejednokrotnie przeraża mnie to, co dzieje się w większości powstających obecnie kryminałów i thirllerów. Obowiązkowo znajdujemy w nich skrajnie złe i krwawe postaci. Sięgając po niektóre tytuły, odnoszę wrażenie, że zaczynam uczestniczyć w jakiejś paradzie psychopatów. Czy dopiero takie historie mogą dać nam rozrywkę? Nie zgadzam się na to. Osobiście pozostaję pod ciągłym urokiem klasyków, gdzie nie ma nadmiaru brutalnych scen. Nie leją się na mnie hektolitry krwi, a z każdej kartki nie wypadają rozszarpane ciała. Fajniejszą zabawą dla mnie jest strach wynikający z własnej wyobraźni. Dodatkowo intryguje mnie dreszczyk emocji w oczekiwaniu na wyjaśnienie całej historii czy zagadki. Jestem zadowolona, gdy rozwiązanie staje się udziałem zarówno bohatera powieści, jak i czytelnika.

Do podkręcenia emocji nie trzeba od razu pokazywać sadystycznych morderców i przesadnie krwawych scen. Najczęściej największym sadyzmem jest ten bezkrwawy, psychiczny. A do walki z nim trzeba użyć już całkiem innej broni. Superbroni, którą jest nasz intelekt. Chciałabym, żebyśmy wszyscy mieli odwagę używać tej supermocy w naszym życiu. Do rozwiązywania nie tylko zagadek kryminalnych, ale przede wszystkim naszych codziennych problemów. Tak jak zrobiła to bohaterka mojej książki.

Głównym tematem „Spadku” jest zdrada małżeńska. Temat - wydawać by się mogło - dość banalny…

Czy zdrada jest głównym tematem? Powiedziałabym, że raczej życie po zdradzie. Rzeczywiście, zdrada i nielojalność, ogólnie rzecz ujmując, są dość znane i pospolite. Mało oryginalne, jak wszystko, czego doświadczamy w nadmiarze. Tak naprawdę trudno jest w naszych czasach stworzyć coś wyjątkowego, bo o wszystkim już pisano milion razy. Niemniej nawet dość banalny temat nadal możemy ukazywać z ciągle innej perspektywy.

Ale czy zdrada jest banałem? Nie dla osoby, która jej doświadcza. Tak jak nowotwór nie jest banałem dla chorego na raka. Staje się prywatnym koszmarem. Temat zdrady często pojawia się w literaturze, bo masowo występuje w naszym życiu. Od osób, które zmagają się ze skutkami niewierności, często oczekuje się, że błyskawicznie staną na nogi. A przecież tym ludziom zawalił się cały ich dotychczasowy świat.

Ludzie są różni, dlatego różnie radzą sobie ze zdradą i niewiernością. Silni i pewni siebie szybko przeorganizują swoje życie i pójdą dalej. Pisząc „Spadek”, chciałam pokazać osobę słabą. Przynajmniej taką jest moja bohaterka w momencie, gdy czytelnik ją poznaje. Można by się wręcz pokusić o stwierdzenie, że jest nijaka, że zmaga się z kryzysem tożsamości. Nie zdziwię się, jeśli to kogoś porządnie zirytuje.

Skąd taki właśnie pomysł na intrygę kryminalną?

W pewnym wieku inspirację czerpie się z doświadczeń, obserwacji i przemyśleń. Zarówno własnych, jak i cudzych. Lubię słuchać innych ludzi. Jednak w największym stopniu czynię użytek z wyobraźni, która wprawia moje życie w pewien pozytywny wir. Intryga pojawiająca się w „Spadku” jest tego następstwem.

Pewne porzekadło mówi, że ludzka wyobraźnia, która jest nam dana z natury, nie zna granic, więc tylko od nas zależy, czy i w jaki sposób skorzystamy z tego skarbu. Mnie udało się napisać książkę. Ktoś inny skomponuje utwór muzyczny, namaluje obraz, ale też pięknie nakryje stół, lub stworzy zachwycający smak nowej potrawy.

Kiedy możemy spodziewać się pani kolejnej powieści?

Jest na warsztacie, i wiem że dotrze do czytelników w odpowiednim czasie. Ale terminu jeszcze nie mogę podać.

Źródło: Harper Collins Polska