Nowa płyta Paramore. Tak ukształtowały ich konflikty, depresja i pandemia

Nowa płyta Paramore. Tak ukształtowały ich konflikty, depresja i pandemia

Paramore, od lewej Taylor York, Hayley Williams i Zac Farro
Paramore, od lewej Taylor York, Hayley Williams i Zac Farro Źródło: Warner Music Poland
Trio Paramore wróciło po ponad pięciu latach z płytą „This is Why”. Choć charyzmatyczna wokalistka Hayley Williams znów nosi rude włosy, jak wiele lat temu, nastoletni bunt z czasów albumu „Riot!” to już przeszłość. Na najnowszej płycie ustąpił miejsca gitarowym eksperymentom i mocno refleksyjnym tekstom.

Zapewne wielu czytelników kojarzy amerykańską grupę Paramore z pop-punkowym albumem „Riot!” z 2007 roku i emocjonalną balladą „Decode” napisaną do ścieżki dźwiękowej filmu „Zmierzch”. Od tego czasu zmieniło się tak wiele, że powstanie nowej płyty tej grupy można uznać za zbieg szczęśliwych okoliczności.

Zmiany składu Paramore. Wzajemne oskarżenia i sprawa w sądzie

Wszystko przez lata turbulencji przekładających się na zmienny skład zespołu (włącznie ze sporem sądowym o autorstwo utworów z wieloletnim basistą Jeremym Davisem). Animozje były na tyle silne, że w 2010 roku z Paramore odeszli bracia Farro, Josh i Zac (pierwszy publicznie zarzucił wokalistce Hayley Williams, że traktuje pozostałych członków grupy jak swój solowy projekt).

W 2015 Paramore jako grupa praktycznie przestała istnieć, gdy Hayley ogłosiła, że robi przerwę od muzyki z troski o swoje zdrowie psychiczne. Problemy w zespole i bolesny rozwód doprowadziły ją do depresji i zaburzeń odżywiania. Już rok później do Paramore wrócił perkusista Zac. Obecnie razem z Hayley i gitarzystą Taylorem Yorkiem (prywatnie partnerem Hayley) tworzą trio, które jest przez muzyków sesyjnych, w studiu i na scenie.

Ostatnie lata przyzwyczaiły słuchaczy do mocno złagodzonego brzmienia zespołu. Poprzedni album „After Laughter” z 2016 roku, który w dużej opowiada o przejściu Hayley przez depresję, można śmiało nazwać płytą popową (co nie znaczy, że złą), z domieszką gitar i synth popu. Nic dziwnego, że w komercyjnych rozgłośniach na dobre zagościł utwór „Hard Times”.

„This is Why”. Paramore otwierają się na eksperymenty

„This is Why” – płyta, która ukazała się 10 lutego 2023 r. po ponad pięciu latach od tamtego trudnego czasu powinna zadowolić tych, którzy o „After Laughter” mówili „to nie jest Paramore”. Williams już dwa lata temu zdradziła, że na szóstym albumie zespół wróci do mocniejszego brzmienia. – Słuchaliśmy dużo starszej muzyki, która inspirowała nas, gdy dorastaliśmy – mówiła w jednym z wywiadów. Nie oznacza to wcale, że zespół brzmi, jak wtedy, gdy członkowie byli nastolatkami, sieciówki z ubraniami na dobre przejęły styl subkultury scene.

Jeszcze przed premierą płyty składającej się z dziesięciu utworów zespół wypuścił trzy, każdy gatunkowo inny i rozbudzający apetyt na więcej. Najjaśniej na płycie lśni otwierający ją, funkujący „This is Why” (zainspirowany doświadczeniem pandemicznej izolacji i reakcjami na brutalne komentarze, które zespół czytał o sobie w Internecie). „C’est comme ca” (pol. „Tak to jest”) w zaskakująco udany sposób wiąże całkowicie niedopasowane do siebie elementy: cukierkowy, infantylny refren, niczym z francuskich piosenek z lat 60., zimnofalowe gitary oraz mówione, a nie śpiewane, zwrotki, w których Hayley opowiada o tym, jak próbuje okiełznać wewnętrzny niepokój.

Pierwszy odsłuch „This is Why”. Refleksje i kontrolowany chaos

Najostrzejszym utworem na płycie jest „The News”, utrzymany w stylu rocka z pierwszej połowy lat 90 i przypominający starsze single Garbage. Znany z bezlitosnych recenzji amerykański portal Pitchfork zdążył już przekreślić go jako pełny spóźnionych o wiele lat przemyśleń na temat natury mediów. W mojej ocenie nie ma w nim nic wtórnego. Choć tekst trafnie krytykuje niezdrowe wciąganie odbiorców w newsową gorączkę, można interpretować go także dosłownie. Z racji na bliskość wojny w Ukrainie szczególnie przejmujące są wykrzyczane przez wokalistkę fragmenty o wpłatach internetowych i poczuciu bezsilności przed ekranem komputera, gdy jesteśmy bezpieczni, daleko od linii frontu.

Pozostałe utwory nie robią tak mocnego wrażenia, jak trzy, które poznaliśmy przed premierą, ale są też dużo łagodniejsze i bardziej refleksyjne. Po pierwszym odsłuchu z nieopublikowanych wcześniej numerów najbardziej w pamięć zapada „Running out of time”, w którym wokal znów budzi lekkie skojarzenia ze spokojniejszymi utworami Garbage. Mimo słabszych momentów (takim jest według mnie bezbarwny numer „The Crave”) płytę charakteryzują udane eksperymenty z dysharmonią i poszarpanymi gitarowymi riffami. Bardzo pozytywnie zaskakuje zamknięcie płyty utworem „Thick Skull” – gdy wydaje się, że będzie to jedna ze spokojnych ballad Paramore, tym razem prawie wyszeptanych, struktura stopniowo rozwija się aż do chaotycznego solo i wyraźnie zaznaczonych partii perkusji.

Obecnie słuchanie muzyki bywa raczej samotnym doświadczeniem. Serwisy streamingowe są gotowe podpowiedzieć nam, czego chcemy, choć algorytm nigdy nie dotrze tam, gdzie tajemnicze i podświadome ścieżki indywidualnych gustów. Tym bardziej premierowe wysłuchanie płyty w Warszawie, w którym udział miał polski fanklub Paramore Polish Support Team, było miłym akcentem. Wytwórnia Warner Music Poland zorganizowała odsłuch w małym, kameralnym studiu nagraniowym dla dwudziestu zwycięzców konkursu. Podobne wydarzenia w tym tygodniu odbyły się w wielu miejscach na świecie.

Zespół schodził się i rozchodził w różnych konstelacjach, ale jego nowa i dojrzała płyta jest dowodem znalezienia obiecującej recepty na wspólne granie – takie, które przyniesie prawdziwą radość jemu i jego słuchaczom.

Premiera płyty Paramore „This is Why” w WarszawieCzytaj też:
Autorzy soundtracku do sagi "Zmierzch" przyjadą na Impact
Czytaj też:
Koniec muzyki, jaką znamy? Google zaprezentowało nowe narzędzie

Źródło: WPROST.pl