W 56 minut po wystrzeleniu Solar Orbiter z powodzeniem odłączył się od górnego członu Atlasa V 411 United Launch Alliance (ULA). Solar Orbiter, której masa wynosi 1,8 tony, leci w ramach misji Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) przy znacznym udziale amerykańskiej NASA.
– Za każdym razem, gdy wystrzeliwujesz rakietę, jest to niezwykle ekscytujące – podkreślił na konferencji prasowej poprzedzającej start dyrektor naukowy ESA, prof. Gunter Hasinger. – Największą ulgę odczuwasz, gdy widzisz światło rakiety i uderzają cię fale dźwiękowe – dodał.
Mająca na pokładzie 209 kilogramów aparatury naukowej sonda Solar Orbiter zbliży się do Słońca bardziej, niż było to wcześniej możliwe i zbada jego słabo widoczne z Ziemi bieguny, dostarczając nowych danych o naszej macierzystej gwieździe i heliosferze – gigantycznym „bąblu” wyrzucanej przez nią plazmy. Dzięki zebranej wiedzy o aktywności Słońca można będzie nie tylko lepiej poznać słoneczne plamy, dokładniej przewidywać zmiany klimatu czy zagrażające sztucznym satelitom rozbłyski, ale także zrozumieć zachowanie innych, znacznie odleglejszych gwiazd. Wciąż nie wiemy, jak powstaje wiatr słoneczny, jaki mechanizm wytwarza pole magnetyczne Słońca, dlaczego korona słoneczna jest tak gorąca. A – jak podkreślili eksperci podczas konferencji – Słońce świeci dla każdego i dla każdego jest ważne.
Wkład w misję ma również Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk. Naukowcy z Warszawy i Wrocławia opracowali – wraz ze Szwajcarami, Czechami, Niemcami i Francuzami – STIX (Spectrometer/Telescope for Imaging X-rays). To specjalny rodzaj teleskopu rentgenowskiego, który zarejestruje rozbłyski na Słońcu. Jak powiedział PAP jeden z pomysłodawców projektu, dr Eckart Marsch, przewidywanie rozbłysków – ze względu na szkodliwe promieniowanie – może mieć duże znaczenie, gdy powstaną bazy na Księżycu i Marsie.
Kadłub sondy ma wymiary 2,5 na 3,1 na 1,2 metra, całkowicie rozłożone anteny – rozpiętość 18 metrów, wysięgnik dla szczególnie podatnej na zakłócenia elektromagnetyczne aparatury – 4,4 metra, zaś trzy anteny – po 6,5 metra każda.
Aby osiągnąć odpowiednią prędkość, Solar Orbiter wykorzysta grawitację mijanej po drodze Wenus (tzw. asysta grawitacyjna). Dzięki niej wzrośnie prędkość sondy, a jej orbita będzie się przy kolejnych spotkaniach coraz bardziej odchylała od płaszczyzny, po której krążą planety (początkowo o 24 stopnie, w dalszej fazie misji – aż o 33 stopnie). Pozwoli to uzyskać w różnych zakresach fal dokładne obrazy biegunów Słońca, a także jego niewidocznej z Ziemi strony. Osiągnięcie prędkości kątowej równej tej, z jaką obraca się Słońce, umożliwi sondzie badanie wybranego obszaru jego powierzchni przez dłuższy czas.
Ponieważ Solar Orbiter zbliży się do Słońca na odległość 42 mln kilometrów (czyli bardziej niż np. Merkury), jego powierzchnia może się rozgrzać do temperatury 520 stopni Celsjusza.
Wrażliwa na wysokie temperatury aparatura ukryta jest za osłoną termiczną, zbudowaną z wielu warstw tytanu pokrytego czarną powłoką fosforanu wapnia, która ułatwia wypromieniowanie ciepła w przestrzeń kosmiczną (podobną powłoką pokrywa się tytanowe implanty, aby lepiej integrowały się z kością). Z powodu tej czerni twórcy nieoficjalnie nazywają sondę „Blackbird”.
Czarna powłoka okazała się podczas testów lepsza od białej – białe pigmenty wystawione na promieniowanie UV z czasem ciemnieją, co może niekorzystnie wpływać na działanie aparatury sondy. Powłoka musi mieć stabilne parametry – jednym z nich jest dobre przewodnictwo elektryczne, zapobiegające powstawaniu zakłóceń.
Tytanowe płyty osłony, za pośrednictwem – również tytanowych – łączników, przymocowane są do aluminiowej podstawy, zbudowanej jak plaster miodu. „Okienka” osłony przeznaczone dla urządzeń obrazujących zaopatrzone są w filtry, przepuszczające tylko zakres promieniowania ważny dla danego urządzenia.
Czytaj też:
Katastrofa klimatyczna... na Marsie? NASA pokazała niepokojące zdjęcia