Samolotem zawsze lepiej? Sprawdzamy, co się NAPRAWDĘ opłaca
Artykuł sponsorowany

Samolotem zawsze lepiej? Sprawdzamy, co się NAPRAWDĘ opłaca

Linie lotnicze
Linie lotnicze Źródło:Shutterstock
Od przybytku głowa boli. Lecisz do Stanów? Masz do dyspozycji kilka linii lotniczych – wszystkie o zbliżonych cenach i jakości, więc trudno podjąć złą decyzję. Na krótszych trasach nie jest tak różowo. Gdy do wyboru są linie tradycyjne i tanie, a także autokary, „najtańsze” nie zawsze znaczy „najbardziej opłacalne”. Z drugiej strony wyższy koszt nie musi oznaczać lepsze obsługi.

Aby sprawdzić, czym warto podróżować, przyjrzymy się chłodnym okiem ofertom przewozów i przelotów na popularnej trasie Warszawa – Berlin. Tworząc porównanie, korzystaliśmy z serwisu www.Transpomat.pl ze względu na możliwość porównywania i rezerwowania biletów na różne środki transportu jednocześnie.

Transport

Powyższe oferty pojawiły się po wpisaniu zapytania o opcje podróży dostępne 3 grudnia 2018 r. Na potrzeby naszego małego badania wyszukaliśmy wszystkie możliwe połączenia – nie tylko bezpośrednie – aby przekonać się, czy przesiadka okaże się warta swej ceny.

Tradycyjne linie lotnicze pod lupą


Tradycyjne linie to LOT, Lufthansa, British Airways i inni więksi przewoźnicy, którzy korzystają z głównych lotnisk i oferują podróże wyższymi klasami. Na wybraną datę tylko jeden przewoźnik tej klasy oferował lot bezpośredni. Był to LOT, który obsługuje trasę trzy razy dziennie: rano, po południu i wieczorem.

Podróż bez przesiadek trwa godzinę i 25 minut – brzmi nieźle, jednak bilet nie należy do najtańszych. Zapłacimy za niego 785,06 zł, czyli w porównaniu do pozostałych możliwości bardzo dużo… Ale czy to na pewno wszystko? Tyle się mówi o ukrytych opłatach w liniach lotniczych. Czy i tutaj nie czai się jakiś kruczek? Zaraz do tego wrócimy.

Chwila porównywania ofert i okazuje się, że czasem warto iść na kompromis. Gdybyśmy zgodzili się na jedną przesiadkę, z linią AirBaltic podróż zajęłaby nam 4 godziny i 40 minut, ale zapłacilibyśmy tylko 458,98 zł. Opcja daleka od ideału, ale warta rozważenia. Wniosek – nie lekceważmy ofert z przesiadkami. Co prawda można wyszukać komicznie niepraktyczne oferty (np. LOT-em przez Paryż i Frankfurt za niemal 4 tys. zł), ale znajdą się i perełki.

Co na to tanie linie?

Tanie linie to przewoźnicy, których celem jest dowiezienie nas z punktu A do B, najczęściej bez żadnych udogodnień. Podróż odbędziemy bez dostępu do telewizji czy darmowych posiłków. Tutaj wyszukiwanie daje ciekawe wyniki, bo na ten sam lot dostępne są trzy bilety – w cenie 206, 312 i 400 zł.

Wbrew pozorom te opcje, różnią się nie tylko ceną ale i taryfą. Dotyczą tego samego lotu, a tańsze oferty pojawiają się głównie po to, by zachęcać podróżnych do wcześniejszej rezerwacji. Obejmują np. tylko bagaż podręczny, zamiast rejsowego. Liczba biletów dostępnych w najniższych cenach jest ograniczona i bardzo możliwe, że wyszukując oferty godzinę później, już by ich nie było. Kto pierwszy, ten lepszy.

Podróż bez przesiadek z easyJet trwa godzinę i 10 minut, czyli jeszcze krócej niż z LOT-em, i nawet w najdroższej opcji jest od niego o połowę tańsza. Obie linie korzystają z tych samych portów lotniczych – mamy więc szczęście, choć nie jest to normą. Zwykle tani przewoźnicy wybierają mniejsze lotniska, pobierające niższe opłaty. Niestety są to zarazem porty, do których utrudniony jest dostęp z centrów miast.

Warto także zauważyć, że easyJet, choć tańszy, nie jest najwygodniejszym możliwym połączeniem. Wyjazd z domu, aby dostać się na Okęcie najpóźniej o 7:20, nie należy do najprzyjemniejszych wyzwań poranka, natomiast wyloty w późniejszych, wygodniejszych godzinach w ogóle nie wchodzą w grę. Latający trzy razy dziennie LOT pozwoli zaoszczędzić mnóstwo czasu, jeśli komuś zależy na dotarciu do Berlina o późniejszej godzinie. To udogodnienie, za które trzeba zapłacić.

Ukryte opłaty?

Swego czasu sporo mówiło się o ukrywaniu prawdziwych cen biletów. Widzisz 300 zł, dodajesz bilet do koszyka i okazuje się, że musisz zapłacić 500 zł. Niestety takie praktyki wciąż można spotkać. Transpomat.pl ma tę przewagę nad wieloma serwisami, że pokazuje końcową cenę do zapłacenia. Wiele miejsc jednak w przypadku oferty easyJet pokazałoby kwotę 146 zł. Taki jest podstawowy koszt biletu. Dopiero po doliczeniu obowiązkowej opłaty transakcyjnej suma wynosi 206 zł.

Wybierając tradycyjne linie, doliczyć trzeba znacznie więcej. Opłata transakcyjna jest wyższa, a do tego dochodzi opłata lotniskowa w wysokości kilkudziesięciu złotych. Kwota do zapłacenia rośnie o ponad 170 zł. Podejrzliwość co do cen jest więc wskazana, gdyż część serwisów rezerwacyjnych lubi kusić zadziwiająco niską kwotą, by prawdziwą ujawnić dopiero przy realizacji koszyka – gdy klient jest zdecydowany na zakup i jest mała szansa, że się wycofa.

Do tego w większości przypadków, i to niezależnie od serwisu, cena biletu uwzględnia wyłącznie bagaż podręczny. Bagaż rejsowy (główny) jest naliczany dopiero na lotnisku. Jeśli trzeba być gotowym na dodatkowy wydatek (a jest tak przy zakupie biletów każdej taniej linii i większości biletów tradycyjnych przewoźników), Transpomat informuje o tym w menu rezerwacji, przy danych pasażera i wyborze posiłków.

Spójrzmy jeszcze na autokary

Musi być powód, dla którego pomimo istnienia tanich linii lotniczych wielu wciąż wybiera autokar. Wyniki wyszukiwania podpowiadają: to cena.

Jesteśmy mile zaskoczeni. Najdroższa z ofert autokarowych na 3 grudnia to 160 zł, najtańsza – 90 zł. To także pełna kwota, bez żadnych ukrytych dopłat, bo takowe w przypadku podróży autokarem nie istnieją. Bagaż także został już uwzględniony, a zatem 90 zł i ani grosza więcej.

Dwunastogodzinna podróż w przypadku linii EST może zniechęcić, ale siedmiogodzinna przejażdżka z Ecolines nie brzmi tak źle, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę dwie rzeczy.

Po pierwsze, autokar jeździ z centrum miasta do centrum miasta. Czas zaoszczędzony na podróżach na lotnisko i z niego spokojnie przekroczy godzinę. Do tego na dworcu nie trzeba pojawiać się aż tak wcześnie, bo w grę nie wchodzi odprawa. Wsiadamy i jedziemy.

Loty nie są aż do tego stopnia „przyjazne”. Z półtoragodzinnej podróży LOT-em robi się podróż co najmniej trzygodzinna, włączając dojazdy i formalności. Do tego przejazd z lotniska do miasta nie będzie darmowy. Autokar jest ponad dwa razy tańszy od najtańszej linii lotniczej i dowozi prosto do celu.

Drugi powód, dla którego jednak rozważamy wybór autokaru, to wygoda. Mieliśmy fart. Szukając połączeń na interesujący nas dzień, trafiliśmy na ofertę Ecolines. To linia, która przebija jakością obsługi tanich przewoźników lotniczych. Pasażerowie nie tylko mogą korzystać z darmowego wi-fi, ale na czas podróży dostają nawet tablety, jeśli nie mają własnych urządzeń do przeglądania internetu. Niestety, nie można liczyć na darmowy poczęstunek, choć w każdej chwili można kupić zimny lub ciepły napój w trakcie jazdy.

Tak wysoki poziom obsługi w autokarach nie jest standardem, ale większość linii wyświetla filmy, nie pobierając opłat za oglądanie, a coraz więcej oferuje dostęp do wi-fi. Posiadacze karty stałego klienta najczęściej mogą liczyć na bezpłatną kawę lub herbatę. Oczywiście obowiązują ich także dodatkowe obniżki cen, co sprawia, że czasem taniej jest dostać się do zagranicznej stolicy niż na drugi koniec Polski.

Co się opłaca?

Każdy ma inne preferencje, ale naszym zdaniem wybór jest prosty. Tradycyjna linia lotnicza odpada, bo na tak krótkiej trasie dodatkowe wygody nie są priorytetem. Wystarczy kupić gazetę, żeby jakoś przetrwać tę godzinę czy półtorej.

Autokar zdecydowanie kusi. 90 zł w porównaniu do ponad 700 to oszczędność na tyle duża, żeby znieść siedmiogodzinną jazdę. Na dodatek jest internet, jest wygodny fotel – brzmi nieźle.

Tania linia lotnicza jest jednak niekwestionowanym zwycięzcą. Trafiliśmy na ofertę z wyjątkowo krótkim czasem podróży, dostępną w zniżkowej cenie.

Ale właśnie – trafiliśmy. Gdyby nie to, że wstrzeliliśmy się w dobre okno czasowe i znaleźliśmy bilet za 200 zł, postawilibyśmy na autokar. Biorąc pod uwagę bardzo wczesną godzinę odlotu, dojazdy na lotnisko i związane z nimi opłaty, 500 czy 600 zł za łącznie 3-godzinną podróż w niezbyt dogodnym czasie jednak przegrywa z 7-godzinną jazdą prosto do celu za 90 zł, a nawet 160 zł.

Okazuje się, że na krótkich trasach „taniej” naprawdę nie znaczy „gorzej”

Porównaliśmy jednak tylko oferty na jednej trasie. Sytuacja zmienia się wraz z dystansem. Im bardziej odległe jest miasto docelowe, tym lepiej jednak zainwestować w linie lotnicze. Jeśli nie musicie liczyć każdego grosza, 20 godzin jazdy do Francji zawsze przegra z 4-godzinnym lotem.

Źródło: Transpomat