Decydując o awansach sędziów, KRS korzystała z listy dostarczonej przez hejterkę Emilię

Decydując o awansach sędziów, KRS korzystała z listy dostarczonej przez hejterkę Emilię

Krystyna Pawłowicz
Krystyna Pawłowicz Źródło:Newspix.pl / GRZEGORZ KRZYZEWSKI / FOTONEWS
Z ustaleń radia RMF FM, Krajowa Rada Sądownictwa korzystała z materiałów kolportowanych przez internetową hejterkę Emilię S. Na posiedzenie Rady listę przyniosła posłanka Krystyna Pawłowicz. Ostatecznie sędzia, której nazwisko znalazło się na liście nie dostała awansu.

Jak ustaliło RMF FM, Krajowa Rada Sadownictwa decydując o awansach sędziowskich korzystała z materiałów, które dostarczyła internetowa hejterka Emilia. Członkini KRS Krystyna Pawłowicz przyniosła na posiedzenie Rady listę sędziów ze stowarzyszenia IUSTITIA, którzy wiosną ubiegłego roku w Brukseli spotkali się między innymi z wiceszefem Komisji Europejskiej Fransem Timmermansem. Tę właśnie listę miała według RMF FM „Mała Emi” rozpowszechniała w internecie jako wykaz osób szkodzących Polsce.

Marta Kożuchowska-Warywoda jest na liście osób, które jeździły do Brukseli nadawać na Polskę. Po prostu jest silnie zaangażowana politycznie – mówiła Pawłowicz na posiedzeniu KRS sprzeciwiając się rozpatrywaniu kandydatury sędzi Marty Kożuchowskiej-Warywody do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Po tym jak lista została przywołana na spotkaniu, szef KRS Leszek Mazur, m.in. po namowach ze strony Stanisława Piotrowicza kazał powielić wspomnianą listę i rozdać członkom Rady. – Ja poproszę w takim razie o zrobienie kserokopii i przekazanie członkom Rady – stwierdził. Ostatecznie kandydatura sędzi Kożuchowskiej-Warywody upadła. Nie poparł jej nikt z członków KRS. W oficjalnych wypowiedziach głównym powodem odrzucenia jej kandydatury miał być brak udokumentowanej wyróżniającej wiedzy z zakresu prawa administracyjnego.

Jak ustalili dziennikarze „Gazety Wyborczej”, lista sporządzona przez polskie przedstawicielstwo przy Komisji Europejskiej została przekazana do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, skąd trafiła do Ministerstwa Sprawiedliwości. Z resortu sprawiedliwości lista trafiła w ręce hejterki Emilii S., która rozpowszechniała ja dalej wśród prorządowych dziennikarzy.

„Afera hejterska” – co ustalił Onet?

Onet dotarł do osoby, która w porozumieniu z wiceministrem Łukaszem Piebiakiem miała zajmować się internetowym hejtem i rozsyłaniem kompromitujących informacji na temat polskich sędziów. Dziennikarze zaprezentowali screeny z wymienianych w tym temacie wiadomości. Jednym z celów akcji był szef „Iustitii”, największego stowarzyszenia sędziowskiego.

„Pomysł mam taki. Rozesłać to anonimowo do wszystkich oddziałów Iustitii. I do samego zainteresowanego. Gazety odpadają bo brak dowodów. Mam nr do męża kochanki. Jest możliwość skorzystać z bramek internetowych lub z karty sim, ale nie mam jej na kogo zarejestrować. Mogę zagadać z R. [tu pada nazwisko znanego dziennikarza TVP]. Może on pogrzebie ale brak źródła i dowodów, trochę kiepsko. Jakie jest Pana zdanie? I czy ogólnie nam coś to da. Czy nam pomoże?” – pytała wiceministra internetowa hejterka Emilia.

„Myślę, że da i pomoże. Ważne, żeby się przeszło choćby i po Iustitii z kim mamy do czynienia. Ludzie to rozniosą, a Markiewicz przygaśnie wiedząc co na niego jest. Może Kuba [jak wynika z innych wiadomości, które widzieliśmy, chodzi o Jakuba Iwańca, bliskiego współpracownika wicemin. Piebiaka] miałby pomysł jak to rozpowszechnić, nie zostawiając śladów?” – miał odpowiedzieć Piebiak.

Rozmówczyni polityka czuła, że jej działania są nie tylko nieetyczne, ale mogą mieć też inne konsekwencje. „Mam nadzieję, że mnie nie wsadzą” – pisała w kontekście tej samej operacji. „Za czynienie dobra nie wsadzamy” – odpisał jej wiceminister sprawiedliwości.

Czytaj też:
Gąciarek: Ziobro wiedział o działaniach Piebiaka. Trzeba być naiwnym, by sądzić inaczej

Źródło: RMF 24