Łukasz Mejza zaskoczył strojem w Sejmie. „Nie, to też nie są leginsy”

Łukasz Mejza zaskoczył strojem w Sejmie. „Nie, to też nie są leginsy”

Łukasz Mejza w Sejmie
Łukasz Mejza w Sejmie Źródło:X / Łukasz Mejza
Były wiceminister sportu Łukasz Mejza bryluje w Sejmie mimo nieprawidłowości, które odkryto w jego przedsięwzięciach biznesowych. Na Twitterze prezentuje alternatywny dress code.

W internecie zawrzało, gdy Mejza wrzucił swoje zdjęcie z sali sejmowej. Był ubrany w sportowe buty, bardzo obcisłe spodnie o kroju 7/8 i dopasowaną marynarkę, a na ramię miał zarzucony plecak.

Komentujący zwracali uwagę, że taki strój jest nieodpowiedni i poseł wygląda jakby szedł na siłownię albo potańcówkę. „Mam nadzieję, że to, co robisz, jest lepsze od twojego gustu” albo „nawet na poziomie stroju, to indywiduum nie rozumie, jak bardzo nie pasuje do miejsca, w którym się fotografuje” – piszą w komentarzach.

twitter

Druga szansa

Łukasz Mejza posłuchał rad internautów i na kolejnym posiedzeniu Sejmu był ubrany bardziej stosownie. Co nie znaczy, że właściwie. Wedle przyjętych zasad, garnitur stanowi całość i marynarka nie powinna być zdejmowana. Dzisiaj trochę zimniej, więc spodnie trochę dłuższe…Tak się Wam podoba? I nie, to też nie są leginsy, tylko garnitur szyty na miarę! Jak coś, to chętnie podrzucę numer do krawca!” - komentował polityk.

twitter

Abstrahując od stosowności stroju, byłemu wiceministrowi sportu trudno będzie odzyskać sympatię i zaufanie opinii publicznej. Pod każdym postem posła rozlewa się fala hejtu. „Sku***yn okradający chore dzieciaki pozostaje sku***nem, bez względu na to, w co się wystroi” – pisze @AlekSarna. „To dobrze, że przyjąłeś krytykę i się poprawiłeś. Szkoda, że jedynie w tak mało istotnej sprawie butów i spodni” – dodaje @MowMiJurek.

Mejza wróci w kolejnej kadencji?

W ubiegłym tygodniu poseł PiS Marek Ast zabrał głos na temat politycznej przyszłości Łukasza Mejzy. Na antenie RMF FM twierdził, że „gdyby były wiceminister sportu oczyścił się ze wszystkich zarzutów, mógłby kandydować do Sejmu z list PiS”. – Jego start z list PiS jest wątpliwy, mało prawdopodobny, ale niewykluczony – tłumaczył.

Mejza później na Twitterze prostował, że jego sprawa nadal jest w toku.

Sprawa Mejzy. O co chodzi?

Łukasz Mejza stał się bohaterem grudnia ubiegłego roku. Niestety nie za sprawą wybitnych osiągnięć w Sejmie czy też w roli wiceministra sportu, a dzięki ujawnieniu jego kontrowersyjnych interesów.

Okazało się wówczas, że należąca do ówczesnego wiceministra sportu firma Vinci NeoClinic oferowała chorym m.in. na raka, stwardnienie rozsiane, Parkinsona i Alzheimera, terapię „pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi”. Do terapii mieli być też namawiani, także osobiście przez Mejzę, rodzice nieuleczalnie chorych dzieci. Koszt leczenia na starcie wynosił 80 tys. dolarów. Taki sposób leczenia uznawany jest za niesprawdzony i niebezpieczny.

Z kolei druga działalność polityka – firma szkoleniowa – okazała się wydmuszką. Lubuski urząd powiatowy oskarżył Mejzę o to, że szkolenia, które prowadzi nie podnoszą kompetencji beneficjentów, oraz są wątpliwie dokumentowane.

Ostatecznie 23 grudnia polityk podał się do dymisji. Cały czas odpierał jednak zarzuty twierdząc, że padł ofiarą największego ataku politycznego po '89 roku. Zapewnił, że odchodzi z podniesionym czołem i na swoich warunkach – sądząc po jego strojach, nie można zaprzeczyć, że słowa stara się dotrzymać.

Czytaj też:
Razem czy osobno? Ten sondaż to podpowiedź dla opozycji

Opracowała:
Źródło: WPROST.pl