Dobroczynność po polsku - daję kasę i mam z głowy

Dobroczynność po polsku - daję kasę i mam z głowy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tylko 12 proc. z nas choć raz w roku zrobiło zakupy starszej sąsiadce, pomogło w hospicjum czy zatroszczyło się o bezpańskiego psa. Coraz mniej Polaków chce poświęcić dla innych choć odrobinę własnego czasu i pracy, ubolewa "Metro".
Czy w ciągu ostatniego roku przeznaczyłeś własną pracę na cele dobroczynne? - takie pytanie co kilka lat zadaje Polakom CBOS. Dwa, trzy lata temu twierdząco odpowiadało blisko 20 proc. z nas. Dziś zaledwie 12 proc.

Im mniej własnego czasu i pracy poświęcamy potrzebującym, tym więcej dajemy im pieniędzy. Jeszcze kilka lat temu najpowszechniejszą formą dobroczynności było przekazywanie niepotrzebnych rzeczy, to obecnie prawie połowa z nas daje pieniądze, w tym przekazuje 1 proc. podatku (w zeszłym roku rekordowe 380 mln zł, blisko 82 mln zł więcej niż rok wcześniej).

Dlaczego tak drastycznie ubywa Polaków, którzy gotowi są poświęcić potrzebującym własny czas i wysiłek? - To cecha społeczeństw na dorobku, że ludzie pracują na potęgę, po pracy biegną do domu i nie mają ochoty na nic innego, jak tylko odpocząć. Wyrzuty sumienia zagłuszamy, dając pieniądze - to najprostsza, najmniej wymagająca forma pomocy - tłumaczy prof. Kazimierz Krzysztofek, socjolog z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej.