Wśród protestujących znaleźli się m.in. przedstawiciele opozycji, członkowie ruchu liberalno-demokratycznego Solidarnost oraz walczący o prawa człowieka Lew Ponomariow. Demonstracja odbyła się, w przeciwieństwie do poprzednich tego typu wydarzeń, za pozwoleniem władz Moskwy, przy czym protestujących nadzorowały setki specjalnie wydelegowanych do tego celu milicjantów.
Ze względu na brak zaufania społecznego oraz liczne skandale w rosyjskiej milicji prezydent Miedwiediew postawił ministrowi spraw wewnętrznych Nurgalijewowi ultimatum, nakazując mu przygotowanie szeroko zakrojonej koncepcji reform w służbach bezpieczeństwa Rosji. Nurgalijew uważany jest powszechnie za „człowieka Putina", w związku z czym mimo ostrej krytyki rosyjskich mediów z każdej opresji wychodził dotychczas cało.