Kto naprawdę odpowiada za zamach w moskiewskim metrze?

Kto naprawdę odpowiada za zamach w moskiewskim metrze?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Według Federalnych Służb Bezpieczeństwa Rosji zamachu w moskiewskim metrze dokonały kaukaskie terrorystki – samobójczynie. „Moskowskij Komsomolec” podważa tę wersję wydarzeń.
Rosyjskie służby bezpieczeństwa podają niektóre szczegóły dotyczące zamachu. Wiadomo, że jego sprawczynie pochodzą z Kaukazu i do tej pory nigdy nie korzystały z metra. Kobiety jechały na stacje „Oktiabrskiej", przy której mieści się MSW Rosji. Atak na stację „Park Kultury” był niezaplanowany.

Zdaniem „MK" taka wersja jest mało prawdopodobna. Do przeprowadzenia zamachu nie były potrzebne samobójczynie. Na obu wysadzonych stacjach („Park Kultury” i „Łubianka”) ładunki wybuchowe można było zdetonować przy użyciu łączności telefonicznej. Terrorysta mógł wsiąść do przepełnionego wagonu metra, zostawić w nim torbę z materiałem wybuchowym, wysiąść na odpowiedniej stacji, ukryć się za kolumną i nacisnąć przycisk. „Jeśli zamachowcy mogli obyć się bez samobójców, to najbardziej prawdopodobne jest, że tak właśnie było”, pisze rosyjska gazeta.
Jeżeli jednak przyjąć, że wersja służb specjalnych jest prawdziwa, to sprawa wygląda jeszcze gorzej - uważa „MK". Na podstawie zamachów z lat 2002-2003 można stwierdzić, że biorące w nich udział samobójczynie wywodzą się z określonych środowisk. Są to zazwyczaj krewne członków zbrojnego podziemia, jak siostry Ganijewe, kobiety niezrównoważone umysłowo, jak dwie terrorystki z Nord-Ost, albo zwerbowane na podłożu religijnym, jak w przypadku zamachu na stacji metra „Riżskaja” i w Biesłanie.

Służby specjalne powinny więc dysponować wykazem podejrzanych kobiet i śledzić każdy ich krok. Sprawa wydaje się jeszcze prostsza ze względu na to, że zamach miał miejsce w Moskwie. Na trasie z Kaukazu do Moskwy terrorystka przynajmniej dwa razy musi okazać swój paszport. Praktyka pokazuje jednak, że nie zawsze zapobiega to tragedii. W 2003 roku poszukiwana przez rosyjskie służby Zulichan Elichadżijewa bez żadnego problemu przyleciała z Inguszetii do rosyjskiej stolicy, gdzie dokonała zamachu.
„To było przed siedmiu laty. Jeśli samobójczynie z kaukaskich gór mogą po dzień dzisiejszy przemieszczać się, dokąd zechcą, to znaczy, że nasze służby nie mają na Kaukazie żadnej agentury", podsumowuje „MK”.

KP