Regres demokracji w Chinach, Rosji i Iranie

Regres demokracji w Chinach, Rosji i Iranie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Poniedziałkowy "Washington Post" w artykule z okazji amerykańskiego Święta Niepodległości ocenia, że w krajach świata - zwłaszcza Rosji, Chinach i Iranie - nastąpił regres demokracji, a w osobnym materiale krytykuje Pekin za politykę wobec Ujgurów w Sinkiangu.
"W ciągu ostatniej dekady autorytarne rządy udoskonaliły swoje metody, by pozostać przy władzy" - pisze Fred Hiatt, powołując się na ocenę amerykańskiej konserwatywnej fundacji Freedom House. Z raportu fundacji przedstawionego w Waszyngtonie wynika, że szczególnie pogorszyła się sytuacja na obszarze, "który budził największe nadzieje 20 lat temu", czyli w byłym ZSRR, a zwłaszcza w Rosji.

W skali całego świata - zauważa autor - choć w latach 90. wydawało się, że funkcjonujące jeszcze dyktatury "są dinozaurami czekającymi swojej kolejki", to okazało się, że "dinozaury nie czekały bezczynnie". Wskazuje: "Od Chin przez Egipt po Kubę, polityczni rywale zostali zneutralizowani", a "zalążki niezależnego społeczeństwa obywatelskiego stłamszone za pomocą przepisów podatkowych i pozornie neutralnych regulacji". Gazeta cytuje sekretarz stanu USA Hillary Clinton, która mówiła w Krakowie w miniony weekend o "wielu rządach świata", niszczących "w stalowych imadłach społeczeństwo obywatelskie i ludzkiego ducha".

Zdaniem dziennika "trzy asertywne potęgi - Chiny, Rosja i Iran - nie tylko opierają się demokratyzacji, ale czynnie starają się rozpowszechniać swój model autorytarnej władzy w swoich sferach wpływów". Gazeta zarzuca przy tym Europie, że "zamyka się w sobie i jest bardziej zainteresowana łagodzeniem Rosji, niż jej reformowaniem". Krytykuje "młodsze i mniej zamożne demokracje" - Republikę Południowej Afryki, Turcję, Brazylię i Indie - że "utknęły w antykolonialnym sposobie myślenia", co szkodzi współpracy na rzecz promowania demokracji.

W osobnym materiale szef innej amerykańskiej fundacji - Narodowego Funduszu Wspierania Demokracji (National Endowment for Democracy) Carl Gershman przypomina o wybuchu przed rokiem zamieszek w chińskim autonomicznym regionie Sinkiang-Ujgur, między etnicznymi Chińczykami (Hanami) i muzułmańskimi Ujgurami. Opierając się na raporcie, przygotowanym przez Uyghur Human Rights Project Amerykańskiego Stowarzyszenia Ujgurów, autor zarzuca milicji chińskiej, że podsycała przemoc przeciw Ujgurom.

Pekin - pisze Gershman - prowadzi "systematyczną politykę, która zagraża przetrwaniu" tej mniejszości. Wylicza tu: wyeliminowanie z nauczania szkolnego języka Ujgurów, zakazanie setek książek o ich historii i kulturze, kontrolowanie budowy meczetów i przymusową "reedukację patriotyczną" wobec muzułmańskich duchownych, a także - zburzenie starego miasta w Kaszgarze i przesiedlanie stamtąd mieszkańców.

Zdaniem Gershmana "chińcy demokraci i ujgurska mniejszość stoją wobec groźby skrajnego nacjonalizmu, który podsyca rząd w Pekinie po to, by zdobyć legitymizację wobec braku demokratycznej władzy, wynikającej z aprobaty społecznej". Autor ocenia, że Stany Zjednoczone powinny poprzeć apel Ujgurów o międzynarodowe dochodzenie w sprawie zeszłorocznych zamieszek. "Głosy Ujgurów były głosem wołającego na puszczy, nadszedł czas, by je usłyszeć" - konkluduje.

PAP