Według informacji "Respektu" podczas gdy w trakcie negocjacji ustalono cenę czterech samolotów na 2,7 mld koron (ok. 110 mln euro), to na podpisywanej w maju 2009 roku umowie figurowała kwota 3,5 mld koron (ponad 142 mln euro). Ponadto do kontraktu wszedł zapis o wymianie jednego z transportowców na pięć czeskich lekkich bojowych samolotów odrzutowych Aero L-159 ALCA. "Respekt" jedną taką maszynę wycenia na ok. 50 mln euro. Cały kontrakt zatem, wraz z serwisem - szacuje tygodnik - ostatecznie wyniósł ponad 5 mld koron (ponad 203 mln euro).
Tygodnik przyznaje, że - zdaniem wiceministra Fulika - w końcowej cenie uwzględniono dostawy sprzętu dla obsługi naziemnej, części zamienne i symulator lotu. Jednak zdaniem ekspertów, na których powołuje się "Respekt", nie mogło to zwiększyć ceny jednego samolotu o więcej niż pół miliarda koron. Wysokość prowizji, jaką pobrał Omnipol, stanowi tajemnicę handlową. Cytowany przez tygodnik Jaroslav Sztefec z czeskiej Komisji Nadzoru Handlu, czuwającej także nad zamówieniami uzbrojenia dla armii, powiedział "Respektowi", że zwróci się w tej sprawie do sądu. Jego zdaniem marża za pośrednictwo jest "nieprawdopodobnie wysoka". Omnipol twierdzi, że jego prowizja wynosi 4 proc. od transakcji. Nie podał jednak, ile zyskał na kontrakcie na samoloty CASA.
PAP