Zdaniem lidera N-VA, koncesje frankofonów w sprawie reformy kraju są niewystarczające, a metoda negocjacji beznadziejna. "To koniec, przestańmy dalej brnąć" - stwierdził Bart de Wever, zrywając negocjacje. "Ta jednostronna decyzja jest nieodpowiedzialna" - skomentowali natychmiast frankofońscy socjaliści, zwycięzcy wyborów w Walonii. Negocjacje, w które od lipca zaangażowane było siedem partii były już kilkakrotnie paraliżowane ze względu na różnice między partiami dotyczące sposobów reformy kraju. Większa autonomia i większa odpowiedzialność finansowa regionów kosztem państwa federalnego, to warunek wstępny, jaki postawiała Flandria, by siąść do rozmów koalicyjnych z Walonami. - Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi na kluczowe pytania, jakie stawiane są we Flandrii - stwierdził De Wever. Właśnie pod hasłem wzmocnienia autonomii bogatej Flandrii partia N-VA w tegorocznych przyspieszonych wyborach w lipcu została największą siłą polityczną Belgii. Tymczasem bez porozumienia o reformie instytucjonalnej kraju partie nie mogą zacząć rozmów koalicyjnych.
Kością niezgody jest przede wszystkim finansowanie regionów, w tym zadłużonej, zdominowanej przez frankofonów belgijskiej stolicy. Do zbliżenia stanowisk nie wystarczyła zgoda frankofonów na przeniesienie na poziom tworzących belgijską federację regionów i wspólnot językowych kolejnych kompetencji: w dziedzinie zdrowia, zatrudnienia, obrony cywilnej, zasiłków społecznych czy turystyki. W toku negocjacji lider francuskojęzycznych socjalistów (PS) Elio Di Rupo i De Wever ustalili, że reformą prawa o finansowaniu regionów zajmie się od wtorku specjalna międzypartyjna grupa robocza, której propozycje zostaną potem zaakceptowane przez pięć pozostałych głównych partii biorących udział w rozmowach.
Po stronie frankofońskiej niektórzy politycy zaczęli w ostatnich tygodniach prowokacyjnie po raz pierwszy mówić wprost o groźbie rozpadu kraju, czyli zrealizowaniu długoterminowego scenariusza Flamandów. "Musimy zastanowić się nad planem B" - przyznała Laurette Oneklinx z PS, odpowiedzialna ze negocjacje po stronie frankofonów. To błąd, zdaniem niektórych komentatorów, bo jest przecież na rękę N-VA. "Negocjacje nigdy nie wracają do punktu wyjściowego. Wcześniej czy później De Wever i Di Rupo będą musieli siąść przy jednym stole. By zgodzić się lub negocjować rozwód. Z nowymi wyborami lub bez. Im wcześniej zdamy sobie z tego sprawę, tym szybciej zakończymy tę zakulisową walkę" - stwierdza flamandzki dziennik "De Staandard".
PAP