Osiatyński zwraca też uwagę na ogromną dysproporcję pomiędzy wzrostem liczby zatrzymanych osób uzależnionych a ilością zatrzymanych handlarzy. - Tych pierwszych przybyło o tysiąc procent, a tych drugich o kilka - zauważa. To właśnie dzięki temu policja poprawia swoje statystyki - zatrzymując uzależnionych a nie sprawców.
Pytany o obecne działania rządu Osiatyński odpowiada: - Oczywiście ta akcja nie rozwiąże problemu, ale obudzi publiczną świadomość. Pytanie tylko, w którą stronę ona pójdzie? Mam obawy, że może to zaowocować taką postawą: "trzeba im wszystkim przypieprzyć". Nieprawda. Nie wszystkim - tylko drapieżcom. Natomiast użytkownikami trzeba się poważnie zająć. Zastanowić, dlaczego jest na to popyt i jak ten popyt, stosując metodę zmniejszania szkód, uregulować.
- Nie wierzę w żadne pogadanki i inne, za przeproszeniem, pierdoły. Na to na całym świecie wydaje się miliony, a one nie działają, a czasami mają skutek wręcz przeciwny. Natomiast gdyby dzieci w szkole uczono wyrażania uczuć, rozpoznawania ich, uczono tego, w jaki sposób wyznaczać granice wokół siebie, w jaki sposób mówić "nie", jak wyrażać w sposób pokojowy złość albo strach, to na pewno później, jako ludzie dojrzali czy dojrzewający, potrzebowałyby mniej sztucznych środków, żeby sobie z własnymi deficytami radzić - podkreśla prof. Wiktor Osiatyński.PAP