Słońce Berlusconiego nie zachodzi, ale zbliża się burza

Słońce Berlusconiego nie zachodzi, ale zbliża się burza

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbliża się zmierzch ery Silvio Berlusconiego we Włoszech, ale mimo tego słońce premiera nie chce zajść. Wygląda na to, że niebawem rozpęta się wielka burza.
Nie po raz pierwszy, włoska polityka tworzy krajobraz paradoksów i oksymoronów. Zatem premier, który zdobył ogromne poparcie wyborców zaledwie dwa i pół roku temu, wyszedł zwycięsko z dwóch głosowań nad wotum zaufania i ciągle cieszy się wysokimi wskaźnikami zaufania, znajduje się nieustannie pod presją. Szesnaście lat minęło odkąd Silvio Berlusconi, błogosławieństwo i klątwa dla Włochów, zrobił pierwszy krok na politycznej scenie. Obecny premier rządził przez osiem z tych szesnastu lat. Ale Giuliano Ferrara, edytor gazety Il Foglio, zauważa, że w publicznej percepcji Berlusconi, ze swoją władczą osobowością, rządził bez przerwy.

Berlusconi, szef zróżnicowanego imperium medialnego (telewizja, radio, prasa, Internet, filmy, reklamy, książki…), zdecydował się na stworzenie partii politycznej w czasie, gdy wierzył, że post-komuniści i tak zdobędą władzę. Aż do 2006 roku, przedsiębiorczy premier polegał na trzech koalicjantach: federalistach z Ligi Północnej, post-faszystach z Gianfranco Fini i centrowej Unii Katolickiej pod przewodnictwem Piera Ferdinando Casiniego. W 1994 roku Fini i Casini mieli około 40 lat i wydawali się wschodzącymi gwiazdami włoskiej polityki. Stojąc w jednym rzędzie z Berlusconim, faktycznie się wybili, chociaż gwiazda Silvio przyćmiła ich własne. Czuli się jak właściciele mniejszości akcji przedsiębiorstwa - bezsilni i pozbawieni głosu.

W tej chwili sam Berlusconi wydaje się niewolnikiem jego jedynego pozostałego partnera: Ligi Północnej, która osiągnęła właśnie szczyt popularności (mimo tego, że jej charyzmatyczny lider Umberto Bossi jest poważnie chory). Nic dziwnego, że Liga nawołuje do zarządzenia nowych wyborów na wiosnę, podczas gdy Berlusconi wolałby przywrócić większość w parlamencie przez nakłonienie zrażonego Casiniego do powrotu. Władza premiera, chociaż silna, jest ostatnio bardzo kwestionowana. Ujawnione przez WikiLeaks amerykańskie depesze pokazują, że USA nie ufa Włochom, których władze nie ograniczają się do granic państwowych, lecz sięgają dalej, sprzymierzając się z Rosją, Libią i Iranem.

Co jest najbardziej uderzające dla osób wychowanych w anglosaskiej kulturze, to śmiałość Berlusconiego w używaniu swojej władzy – nie tylko gdy chodzi o zabawę z młodymi i atrakcyjnymi kobietami, ale przede wszystkim gdy chodzi o ochronę interesów jego przedsiębiorstw przed konkurencją. Jawne poparcie rządu dla należącej do Berlusconiego firmy Mediaset i wyraźna dyskryminacja Rupert Murdoch’s Sky wywołała na świecie dużo większe zamieszanie niż w samych Włoszech. Berlusconi uważa swoją „komercyjną dyplomację" za defensywną broń, co pozwala zrozumieć, dlaczego niespecjalnie przejmuje się tym, jak jego działania są odbierane na arenie międzynarodowej. Nie martwi się także specjalnie lokalną opinią, od kiedy jego oponenci są głęboko podzieleni i przez to niezdolni do zaoferowania elektoratowi jakiejkolwiek alternatywy. Zmartwienia Berlusconi’ego koncentrują się raczej na wiszącym nad nim widmem wyroku sądu konstytucyjnego, który może skazać premiera za korupcję i przez to odsunąć od władzy. Właśnie dlatego, jeżeli nowe wybory się odbędą, Berlusconi może obrócić je w „personalne referendum”.

Takie są właśnie intrygi włoskiej polityki. Mają one dla kraju nieprzyjemne skutki. Minister finansów Giulio Tremonti, chociaż kompetentnie zarządza państwową polityką fiskalną, nie potrafi ożywić wzrostu ekonomicznego. Niepokoje społeczne już wybuchły, z gwałtownymi protestami wśród studentów i radykalnych związków zawodowych. Sprawy mogą się mieć jeszcze gorzej w 2011 roku, gdy rosnące bezrobocie wyraźnie ograniczy konsumpcję, a rosnące zadłużenie państwa zmusi Włochy do kolejnych cięć budżetowych.

Pomimo tego, że powody do zmartwień są poważne, Włochy pozostają silnym krajem, który poradzi sobie z kryzysem gospodarczym. Ale czy będzie w stanie dać sobie radę z kryzysem politycznym?...

mb