Egipskie wojsko znęcało się nad aresztowanymi demonstrantami

Egipskie wojsko znęcało się nad aresztowanymi demonstrantami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojsko egipskie, cenione przez obywateli i ukazywane jako niemal bezstronny mediator, okazało się odpowiedzialne za prześladowanie tysięcy przeciwników prezydenta Hosniego Mubaraka - napisał czwartkowy "Guardian".
Brytyjski dziennik rozmawiał z działaczami organizacji pozarządowych i ofiarami prześladowań, które oskarżają egipskich wojskowych o bezpodstawne aresztowania uczestników demonstracji i poddawanie ich brutalnym torturom. Ci świadkowie mówią o biciu, torturowaniu prądem i innych sposobach znęcania się nad przeciwnikami Mubaraka, z których wielu jest dotąd "zaginionych". Dotąd armia egipska nie była w kręgu podejrzeń, telewizja pokazywała sceny bratania się wojska z ludem, ale przytoczone zeznania świadczą o czymś wręcz przeciwnym.

Liczba zatrzymanych i zaginionych "jest bardzo znaczna i są wśród nich ludzie, którzy uczestniczyli w protestach i zostali zatrzymani za naruszenie godziny policyjnej. Inni zaś tylko dlatego, że odpowiedzieli coś jakiemuś oficerowi lub że wyglądali na podejrzanych cudzoziemców" - powiedział brytyjskiemu dziennikowi jeden z działaczy organizacji pozarządowych.

"Guardian" opisuje przypadek Aszrafa, 23-letniego Egipcjanina. Powiedział on dziennikowi: "Znalazłem się w zaułku, gdy jakiś żołnierz zatrzymał mnie i  zapytał, dokąd idę. Odpowiedziałem mu, a on na to, że pracuję dla  wrogów Egiptu. Przyszło więcej żołnierzy i zaczęli mnie okładać karabinami. Powiedzieli mi, że mogę zdechnąć i nikt nie będzie o tym wiedział".

"Zaciągnęli mnie do jakiegoś pokoju (w Muzeum Narodowym) - relacjonował. - Wszedł oficer i zapytał, ile mi płacą za to, żeby występować przeciwko rządowi. Kiedy odpowiedziałem mu, że pragnę lepszego rządu, uderzył mnie w głowę i upadłem na posadzkę. Dwaj żołnierze zaczęli mnie kopać. Mieli bagnet i  zagrozili, że mnie nim zgwałcą. Włożyli mi go między nogi. Powiedzieli mi, że mógłbym tu zginąć i zniknąć w więzieniu, a nikt się o tym nie dowie. Tortury były bardzo bolesne, a  myśl o tym, że mógłbym na zawsze zniknąć w więzieniu wojskowym, przerażała mnie".

Inny zatrzymany uczestnik demonstracji, którego wypuszczono na wolność, był dwukrotnie poddawany wstrząsom elektrycznym. Egipcjanin ten powiedział: "To w ogóle nie było przesłuchanie, żołnierz prawie o nic mnie nie pytał. Po prostu przez dwa dni mnie torturował".

"Guardian" rozmawiał z przedstawicielami organizacji Human Rights Watch (HRW), którzy potwierdzili, że dzwoniło wiele rodzin, które informowały o zniknięciu ich dzieci. Jest wśród nich Karim Amer, aktywny działacz opozycyjny, znany blogger, bardzo krytyczny wobec reżimu. Został ostatnio zwolniony, po tym gdy skazano go na cztery lata więzienia za  krytykę rządu. W ubiegły poniedziałek został ponownie zatrzymany, gdy znajdował się na placu Tahrir w Kairze, głównym miejscu demonstracji antyrządowych. HRW jest w posiadaniu listy 119 osób, które "zaginęły".

PAP