Rząd gospodarczy strefy euro to za mało dla rynków?

Rząd gospodarczy strefy euro to za mało dla rynków?

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Przywódcy Francji i Niemiec obiecali podjęcie konkretnych kroków w celu zawiązania bliższej politycznej i ekonomicznej unii siedemnastu państw należących do strefy euro, ale nie jest jasne czy ta propozycja zadowoli rynki zaniepokojone europejskim długiem i wątłą kondycją gospodarki" - piszą w "The New York Times" Steven Erlanger i Jack Ewing.
Europejskie rynki finansowe otworzyły się w środę na minusach. Zróżnicowana reakcja azjatyckich inwestorów spowodowała, że indeksy giełd w Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech podążyły za trendem zniżkowym, tak jak te w Japonii, Chinach i na Tajwanie. Wygląda na to, że zapowiedź przywódców Niemiec i Francji nie wywołała takiej reakcji, na jakiej zależało europejskim liderom. Prezydent Niemiec Nicolas Sarkozy i kanclerz Niemiec Angela Merkel wezwali narody strefy euro do wprowadzenia do ich konstytucji "złotej reguły", która zagwarantowałaby redukcję długu publicznego, zbilansowany budżet i większy niż obecnie poziom dyscypliny budżetowej. Zadeklarowali także poparcie dla wprowadzenia nowego podatku od transakcji finansowych i regularne spotkania wszystkich państw członków strefy euro, którym przewodzić ma Herman Van Rompuy, przewodniczący Rady Europejskiej.

Wygląda na to, że długo oczekiwane spotkanie w Pałacu Elizejskim ochłodziło na razie nerwy inwestorów, którzy obawiają się, że ekonomiczne zwolnienie gospodarek Niemiec i Francji może doprowadzić do jeszcze cięższego kryzysu ekonomicznego w Europie. Przywódcy Francji i Niemiec wykluczyli wyemitowanie wspólnych obligacji, zwanych euroobligacjami, które miałyby dzielić odpowiedzialność za rządowe długi między państwa członkowskie, a także sprzeciwili się dalszemu zwiększeniu funduszu antykryzysowego. Angela Merkel powtórzyła, że nie ma "magicznej różdżki", która rozwiązałaby wszystkie problemy strefy euro. Nawet najsilniejsze państwa strefy euro mają problemy ze wzrostem. Oficjalne dane opublikowane we wtorek pokazują, że wzrost gospodarczy podczas drugiego kwartału w strefie spadł do najniższego poziomu od dwóch lat oraz że Niemcy - postrzegane jako lokomotywa kontynentu - niemal stanęły w miejscu zwiększając PKB zaledwie o 0.1 proc.

Niemieckie dane pokazują także słabość gospodarki Francji, która także nie rozwinęła się w drugim kwartale. Dwie największe gospodarki Europy znajdują się w stagnacji. Analitycy ostrzegają, że w efekcie państwa te, będące filarami europejskiej gospodarki, mogą nie być w stanie ratować biedniejszych krajów.

Wspólna propozycja Francji i Niemiec była tak skromna, jak przewidywali niemieccy urzędnicy. Najbardziej ambitna idea - że wszystkie państwa zobowiążą się prawnie do działań na rzecz redukcji długu i zbilansowanego budżetu - najprawdopodobniej nie zyska poparcia wszystkich państw członkowskich. Nie wiadomo nawet, czy uda się uzyskać poparcie Francji, ponieważ Sarkozy nie ma tam parlamentarnej większości.

Z kolei propozycja dotycząca dwukrotnych spotkań każdego roku i wzrostu integracji może być odebrana jako sposób na wprowadzenie "Europy dwóch prędkości" - tej w strefie euro i tej poza nią - przed czym wielu ostrzegało, kiedy Unia Europejska gwałtownie rozszerzała się na wschód.

Spotkanie Sarkozy'ego i Merkel odbyło się ciężkim tygodniu na rynkach i ogólnym zaniepokojeniu brakiem silnego przywództwa w strefie euro. Ekonomiści uważają, że słabe dane są wynikiem dwóch lat dość szybkiego wzrostu. Ale dane te mogą być także sygnałem, że kryzys długu publicznego wpłynął nie tylko na państwa, które są nim zagrożone bezpośrednio. Jednocześnie istnieje nadzieja, że wolniejszy wzrost doprowadzi do zmniejszenia inflacji, co pozwoli Europejskiemu Bankowi Centralnemu na utrzymanie niskich stóp procentowych i interwencję na rynku obligacji. W ostatnim tygodniu dzięki zakupowi obligacji rządów Włoch i Hiszpanii udało się uratować te państwa przed podwyższeniem kosztów i rujnująco wysokim odsetkom.

Wielu analityków odpowiedzi na problemy strefy euro - dług publiczny, niedokapitalizowane banki, starzejącą się populację, deficyt w handlu zagranicznym, rosnącą konkurencję między państwami północy i południa - widzi w euroobligacjach, które pozwolą zmieszają wiarygodność kredytową wszystkich członków unii walutowej. Rozwiązanie to mogłoby jednak doprowadzić do wzrostu kosztów odsetek dla Niemiec i Francji, i wiąże się ze sporym ryzykiem, na którego akceptację nie jest przygotowane obecnie żadne państwo. W szczególności dotyczy to Angeli Merkel, która rządzi w koalicji ze słabszym partnerem, liberalną FDP. Jej własna partia - CDU - jest przeciwna wypisywaniu dla Europy czeków bez umieszczania na nich konkretnej sumy, zaś niemiecki sąd konstytucyjny może uznać euroobligacje za nielegalne. Angela Merkel znalazłaby zapewne poparcie wśród opozycyjnego SPD i Zielonych, ale doprowadzi to do podziału w jej partii i uderzy w rząd. - Tak długo jak państwa członkowskie będą prowadzić własną politykę finansową, będę przeciwny euroobligacjom - podsumował w tygodniu "Der Spigel" spór w ramach koalicji rządzącej Niemcami były minister finansów Wolfgang Schäuble.

tch